wtorek, 10 marca 2015

O dysgrafii słów kilka

W tym roku dniem egzaminu szóstoklasistów będzie - o ironio - 1 kwietnia czyli prima aprilis.
Niestety - należę do dużej grupy rodziców, którzy muszą przypilnować swoje dziecko aby raczyło się uczyć.

Dlaczego?
Bo on uczy się tylko tego co go interesuje.
Bo ma dysgrafię. Niby nic wielkiego, brzydko pisze, bazgroli, ale jak się poczyta więcej o tej niewinnej z pozoru dysgrafii to wychodzi sedno problemu, znaczy tego jego największego problemu czyli "niepisania".

Co ja widzę od samego początku szkoły?
Że nienawidzi rysowania i tego nie potrafi, że pisze jak kura pazurem, że nie ma notatek z lekcji, że przepisywanie idzie mu o dziwo koszmarnie bo wtedy wali byki straszliwe i gryzmoli tak, że się nie odczyta, że najlepiej mu idzie pisanie ze słuchu i dyktanda - wtedy pisze i poprawnie i starannie mimo tego, że szybko. Że jedynki to ma za nieodrabianie zadań domowych, że w testach traci punkty za odpuszczanie wypracowania .......
Problem od lat, a to przecież tylko dysgrafia. W badaniach inteligencja przeciętna i ponadprzeciętna, bogaty zasób słownictwa oraz wiedzy ogólnej, prawidłowe zdolności klasyfikowania, uogólniania, rozumowania matematycznego, myślenia logicznego, sprawności percepcji, pamięci, analizy i syntezy wzrokowej. Procesy czytania, rozumienia treści adekwatne do norm wiekowych, bardzo dobra teoretyczna znajomość pisowni, bogaty zasób słownictwa, dobra sprawność konstruowania samodzielnych wypowiedzi ustnych.
Skąd zatem ten ogromny problem od lat?
Dlaczego nikt i nic nie potrafi zaradzić jego niepisaniu, a jeżeli to chwilowo?

To weszłam w tę dysgrafie głębiej.
I co czytamy o niewinnej dysgrafii ?
Ano, że to co ja widzę u mojego dziecka jest dysgrafią przestrzenną:

Dysgrafia przestrzenna
  • w tekście pisanym nie występują błędy ortograficzne;
  • pojawiają się trudności przy przepisaniu/kopiowaniu innego tekstu;
  • pojawiają się problemy z rysowaniem;

- no wypisz wymaluj.

I mamy pełny obraz.
Ostatnio po raz kolejny stwierdziłam, że zeszyty do przyrody, historii i języka polskiego w części nie poświęconej gramatyce w zasadzie nie wymagają uzupełnienia.
Zeszyt do matematyki w zasadzie zawiera tylko tematy lekcji, tak samo jak do gramatyki.
Zadania domowe nigdy nie są zapisane w formie "zadanie" tylko jako notatka na marginesie zeszytu bądź zaznaczenie w książce.
I doznałam olśnienia.
Przecież w pierwszych klasach wszystko dzieci mają napisane na tablicy.
Im później, tym więcej jest rzeczy dyktowanych. Stąd wrażenie poprawy jego awersji do pisania. Problemy z przepisywaniem, kopiowaniem....  Matematyka jest .... na tablicy. Gramatyka jest .... na tablicy. Zadanie domowe zapisane na tablicy dla mojego syna nie istnieje. Zadanie w formie ustnego polecenia syn zapisuje w formie notatki na marginesie bądź zaznaczenia w książce.

W zaleceniach z poradni psychologiczno-pedagogicznej zawarte są wskazania do pracy z dzieckiem.
Główne to:
- ma siedzieć w pierwszej ławce - a od powrotu ze szpitala siedzi w ostatniej (bo wysoki, bo są dzieci z wadą wzroku/on też ma, bo inne posadzone dalej od tablicy w ogóle już nic nie będą robić/ale te inne nie maja wskazania poradni, bo jeszcze inne posadzone dalej za bardzo przeszkadzają w lekcji...) i nie przepisuje nic z tablicy, a potem otrzymuje uwagę "nie pisze" ...... cóż i pisać nie będzie.
- należy mu umożliwić poprawę sprawdzianów w formie ustnej - nie ma takiej możliwości. Chcesz poprawiać to przyjdź i napisz sprawdzian poprawkowy.....
- preferować ustne sprawdzanie wiadomości - nie ma możliwości bo test będzie przecież pisał.....


Co ciekawe - materiał z jego okresu szpitalnego robiłam z nim w trakcie choroby, aby nie było potem wszystko na raz i dużo. Z matematyki przerobili wówczas procenty. Szeroko. Wytłumaczyłam obliczanie procentów we wszystkie strony. Syn procenty uwielbia, nie ma z tym żadnych problemów. Reszty matematyki nie lubi ....... Ale właśnie - w szkole nie ma możliwości pracy indywidualnie, a syn wszystko chce robić w głowie, unikając zapisu choćby jednej cyferki. Przy mnie pod ręką jest brudnopis i pilnuję, aby każde działanie sobie zapisał, aby z zadania wypisał dane, jeśli trzeba - zrobił rysunek. Żeby "zobaczył" zadanie.

-"Mamooo, nie wiem jak zrobić to zadanie"
- siadaj, rozpisz na brudno/wypisz dane/zrób rysunek
Z niechęcią i ociąganiem zmusza rękę do dodatkowych zapisów i po chwili
- "już wiem, to przecież banalne".

Powoli, powolutku zauważa, że najprostsze nawet zadanie czy działanie warto zrobić w formie pisemnej, bo w głowie to zaraz się pogubi, a poza tym często policzy błędnie (kolejność działań) bo wydaje się, że to prościzna i wynik oczywisty, a tu "zatkao kakao".

A jak pisze jakieś wypracowanie z polskiego to minimum." Napisz minimum 5 zdań" to nie napisze ani jednego więcej pomimo wiedzy znacznie szerszej. Liczy skrupulatnie - pięć to pięć. Przy poleceniu "Praca ma zająć minimum pół strony" to niemal od linijki wymierzy połowę i najchętniej zakończyłby wpół słowa w tym miejscu.......


I dlatego muszę z nim, a właściwie przy nim, siedzieć kiedy odrabia lekcje. On robi a ja aktualnie dziergam mu bezrękawnik z pająkami. Hmmm. Chce w nim iść na test...... jak skończę to poddam ocenie :)

No "nie ma letko" :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?