Niestety, Syn jest przykładowym bałaganiarzem, w tej dziedzinie jest po prostu thebeściakiem.
Co jakiś czas zmuszam go do posprzątania w pokoju, robi to niechętnie, koszmarnie długo i najchętniej "po łebkach" czyli upycha wszystko gdzie się da, aby tylko środek był czysty. Pokój ma duży, przedmiotów niezbędnych i tomisięprzydających ma naskładane nie wiem po co, więc zrobienie tam rzeczywistego porządku po jego sprzątaniu zajmuje sporo czasu. Z kolei uważam, że jest już na tyle duży, że powinien sam sprzątać. Jemu bałagan nie przeszkadza na codzień, odmiennie kiedy naprawdę czegoś potrzebuje i nie może odszukać.
Pogoda nam się skiepściła, zarządziłam generalne sprzątanie po tym, jak po raz kolejny nie mógł czegoś znaleźć, konkretnie dopiero co kupionego zestawu kreślarskiego.Wiedziałam, że łatwo nie będzie, stwierdziłam, że niestety ale sam tego porządku nie jest w stanie zrobić (albo zeszłoby mu z pół roku) i że trzeba mu pomóc, przy okazji dopilnowując aby brał w tym czynny udział.
Ostatnim razem jak sprzątałam z nim, miał być tym ostatnim, ale naprawdę - nie ma szans. Musiałabym wparować do pokoju i wywalić wszystko jak leci, a nie chcę mu tego robić. Cieszy go porządek, jednak bardzo szybko robi bałagan. Nie mogę mu wpoić, że wystarczy odkładać na miejsce. A on jakby nie kontrolował tego co gdzie położył bo wiecznie czegoś szuka. Nawet, kiedy dopiero co miał to w ręce ciesząc się, że "znalazło się". Mieliśmy taką scenkę własnie - "super, znalazło się, a tyle tego szukałem", a po chwili "znowu zgubiłem, nie wiem gdzie dałem".
A na moje uwagi na temat pokoju ostatnio spokojnie i z łobuzerskim uśmiechem odpowiedział " maaamo, to nie jest bajzel, to jest artystyczny nieład".
Cóż, artystyczny czy nie, rok szkolny zbliża się wielgachnymi krokami (on jeszcze ma tygodniowy obóz chóru, na który własnie trzeba go pakować) i uporządkować ten nieład trzeba.
Po pierwszym popołudniu okazało się, że niestety - nie da się tego ogarnąć na jeden raz. Jednym słowem - masakra. Dwoma słowami - masakaryczna załamka.
Ja nie wiem skąd wziął się u mojego dziecka paskudny nawyk rozrzucania skarpetek.
Wiecznie brakuje, wiecznie piorę po jednej, drugiej brak.
Okazuje się, że skarpetki Syna są wszędzie. Dosłownie, wyjmuje je z każdego zakamarka. Za łóżkiem, pod łóżkiem, w łóżku, pod kaloryferem, za komputerem, pod komputerem, na szafie, pod regałem, pod biurkiem, w szufladzie, w koszu z piłkami, nawet w grach były dwie. Typowy facet? Mam szansę go tego oduczyć?
W szufladzie na przybory szkolne znalazła się płyta z kawałkami mp3, którą zgrywałam do auta chyba z 5 lat temu (?), a potem Syn ją przejął.
"O rany, mamoooo, moje ulubione kawałki !!! Ściągniesz mi je na telefon?"
A ile czasu leżała zapomniana ta "ulubiona"?...
Znalazł się kamerton, który Syn kupił za spore swoje pieniądze i oczywiście szybko było "jest gdzieś w pokoju". Ciekawa jestem jak długo będzie leżał na swoim miejscu.
I tak niemal ze wszystkim.
Za komputerem znalazła się stareńka gra. Była hiciorem wczesnych lat 90tych bodaj. Stary tetris. Uruchomił i ................... wcięło Syna. Nie tablet, nie PSP, nie komputer - tetris.
No proszsz.
Przyborów szkolnych ma na zapas chyba do końca gimnazjum. Tak samo zeszytów.
Pojedynczych klocków lego "znalazło" się całe pudełko. Były dosłownie wszędzie. Ma instrukcje układania, na jesienne popołudnia będzie miał zajęcie jak znalazł.
Wyniósł duży worek samych śmieci poupychanych po kątach.
Ja osobiście mam już dość. Została jeszcze półka z lego właśnie. Duża półka.
Duży pokój zrobił się jeszcze większy.
Na razie bardzo go cieszy, że wie gdzie co ma. W szufladach pojawiły się koszyczki, wszystko ma swoje miejsce. Zastanawiam się jak długo.
Obecnie jedyna metoda dopilnowania tego jawi mi się jako cowieczorne sprawdzanie porządku przed spaniem i egzekwowanie poodkładania wszystkiego na miejsce. Dokładne sprawdzanie, aby nie było tak, że zamiast odłożyć na miejsce to wepchnie gdziekolwiek. Nie wiem, czy jest to możliwe do zrealizowania, ale jeśli, to zastanawiam się, czy zmieni to jego przyzwyczajenia? Czy wejdzie mu to w krew?
Bo ja naprawdę nie mam pojęcia, po kim on tak ma ......................
"Mamooo, a co to jest ta woda utleniona? Czy to znaczy, że jakbym w niej pływał to mogę w niej oddychać?"
Mój mąż tak ma. Fakt że aż takiego bałaganu nie robi bo dręcze ciągle żeby schował daną rzecz to właśnie upchnie gdzieś a potem jest "nie widziałaś gdzieś mojego..." Takich nawyków chyba nie da się zmienić:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ps.jakiś czas temu zapoznałam się z całą twoją historią.
No właśnie dlatego chciałabym opanować problem zawczasu, aby go nie "przekazać" synowej. Kiedyś :)
UsuńPróbuj. Podobno nawyki kształtuje się robiąc coś codziennie przez 3 miesiące. Może choć trochę Ci się uda
OdpowiedzUsuńElla-5
Drugi dzień szukam podręcznika i ćwiczeń, ktore kupiłam, malemu i pamiętam myśl: nie zapomnę jeśli właśnie tu schowam"...
OdpowiedzUsuńW kształtowanie nawyków nie wierzę, przynajmniej w moim przypadku.
Wielokrotnie gubiłam coś w czasie porządków, chowając przedmioty i dokumenty w przeznaczone im logiczne miejsce. Szafkę przeznaczoną tylko na dokumenty przegrzebuje wielokrotnie w ciagu roku, choć niby wszystko ma teczki i segregatory...
U patologicznego system bałaganiarza nie działa - potrafię zgubić w domu wielki jaksrawożółty segregator.
Straciłam nadzieję...
Dorkama