Kilka problemów, ale głównie - ubezpieczenie auta. Taka prosta sprawa zrobiła się bardzo skomplikowana.
I długa ta notka będzie, bo wyjaśnianie i załatwianie sprawy zajęło mi kilka dni.
Ale od początku.
Niegdyś zbytkiem były dla mnie dwa auta w jednej rodzinie. Dziś są koniecznością. No wiem, wiem, istnieje komunikacja miejska, ewentualnie taksówki itp, można i na piechotkę (zdrowo, a przynajmniej zdrowiej bo powietrze miejskie nie sprzyja), jednak potrzebowaliśmy drugiego auta.
Korzystaliśmy z mojej wysłużonej ale sprawnej Fiesi, gdyż swoje auto Mąż rozbił spiesząc się do mnie jeszcze zanim stał się Mężem, baaa, nawet jeszcze do głowy nikomu nie przychodziło, że nim będzie. Bo to stało się tak nagle. Niedługo po tym incydencie zamieszkaliśmy wspólnie bo tak było i wygodniej i oszczędniej więc jedno moje auto wystarczało. Jednak tak zaczęło się paskudnie składać (i to coraz częściej), że Mąż jechał autem do pracy i podczas kiedy ja niezbędnie potrzebowałam samochodu, Fiesia stała sobie na odległym parkingu bezczynnie, a ja musiałam się gdzieś jakoś dostać. Owszem, kilka razy wiedząc wcześniej, wstawałam w środku nocy koło 4tej i zawoziłam Męża do pracy, a później go przywoziłam. Dodatkowo nigdy nie wiadomo, o której on do domu wróci, bo różnie bywa niestety.
Takoż, kiedy brat Męża kupił sobie duże auto rodzinne, my kupiliśmy jego poprzednie za marne pieniądze, aby Mąż miał czym do pracy jeździć.
Z powodów majątkowych związanych z hmmmm.... pazernością innych, Mąż pozostał zameldowany w domu rodzinnym w innym powiecie. Umowa na niego to załatwianie spraw rejestracyjnych w innym mieście. Umowa na mnie to niemożność wykupienia karty parkingowej mieszkańca na naszym sławionym już przeze mnie parkingu. No bo ja już jedną kartę mieszkańca mam, a przysługuje jedna na osobę.
Sporządziliśmy zatem umowę na współwłasność.
Potem musiałam czasowo zameldować Męża, żeby dostał ten świstek za szybę na parking.
Ubezpieczenie opłacone było przez bratową Męża w połowie, druga rata za jakiś czas, zniżki mamy pełne tak samo jak ona więc bez sensu było na razie zmieniać ubezpieczyciela. Jakże wielkie było nasze zdumienie, kiedy Mąż, jako nabywca pojazdu, dostał wezwanie do zapłacenia składki OC w wysokości ponad 3 tysiące zł (tak! ponad trzy tysiące). Składka uwzględniała .................. 300% zwyżki za szkodowość. Szok.
Dzwonię zatem do firmy ubezpieczeniowej MTU. Oczywiście infolinia. Na końcu tej infolinii facet, który po całej procedurze identyfikacyjnej usilnie mnie przekonywał, że i ja i Mąż mamy 300% zwyżki za szkody. Owszem, dwa lata temu było zdarzenie na parkingu, kiedy został przez nas zarysowany błotnik nieprawidłowo i bez opłaty (nomen-omen) zaparkowanego auta. Parkował Mąż, który w parkowaniu jest naprawdę nie do pobicia, ja bym facetowi skasowała całe auto :).
Szkoda mała, pokryta z ubezpieczenia i już "zazwyżkowana" więc znowu zniżki pełne. Facet z infolinii przez jakieś pół godziny chciał abym pogodziła się z faktem, że przez tą jedną zaszłość Mąż ma 300% zwyżki bo on spisał protokół, a ja, bo poszło to z mojego ubezpieczenia. Palant.
Postanowiłam więc sama sprawę wyjaśniać i tego samego dnia wysłać wypowiedzenie umowy. W najgorszym wypadku musielibyśmy wpłacić część tej kolosalnej sumy od dnia kupna auta do dnia rozwiązania.
Polazłam najpierw do koleżanki, która zajmuje się ubezpieczeniami samochodów między innymi. Posprawdzała u siebie i mi mówi, że Mąż ma 60% zniżki, a ja mam 15% zwyżki. Niby lepiej, ale jak to? Koleżanka wyklarowała mi, że od niedawna jest coś takiego jak UFG czyli właśnie ubezpieczeniowy fundusz gwarancyjny, z którego bazy czerpią dane programy ubezpieczycieli.
Coś już wiedziałam, przede wszystkim, że dane Męża pobieraja się z tego UFG ze zniżkami. Pozostały jeszcze moje.
Polazłam do PZU, gdzie jest ubezpieczona Fiesia. Taaaaa, zajęłam bardzo kompetentnej (serio) pani inspektor ponad godzinę. Stwierdziła, że tamta szkoda nie powinna w ogóle już rzutować na moje zniżki, zaczęła sprawdzać, szukać i miała coraz bardziej zdumioną minę. Bo jej program pobrał z UFG dane, które wykazywały u mnie 40% ..... zwyżki. No masakra. A u Męża 50% zniżki i czyste konto, a 50 dlatego, że ma rok przerwy w ubezpieczeniu.
Kobieta weszła na moje dane ze starego programu i pokazały się moje pełne zniżki. Czary. Ale stary program nie pobiera danych z UFG.
I bingo - czyli w UFG nie mają danych.
Wtedy wpadłam na pomysł, aby wklepać moje poprzednie dane. Zniżki podskoczyły, dodały się kolejne okresy ubezpieczenia.
No pięęęęknie. Przed Fiesią jeździłam trzema innymi autami. Za każdym razem kupowałam od poprzedniego właściciela z polisą, którą "zużywałam" do końca i przechodziłam do swojego ubezpieczyciela. Żeby sobie zrobić historię ubezpieczenia potrzebowałam danych od 5 firm.
Wszędzie poszły pisma, bo to nie tak od ręki. Poza tym wszędzie dziwiono się, że przy aktualnym nazwisku pokazują się inne dane niż przy poprzednim. Bo przecież pesel ten sam!
Błyskawicznie załatwiono mnie w Link4 i PTU (aktualnie Goether) i miałam wydruk roboczy z PZU i Hestii, gdzie też dotarłam. I kiedyś kiedyś na samym początku ubezpieczałam auto na poczcie.
Polazłam na pocztę. A tam dowiedziałam się, że na bank było to ubezpieczenie w ...... MTU.
Zebrałam dane, przylazłam do domu, wysmarowałam wypowiedzenie i żądanie rekalkulacji składki za okres objęty ubezpieczeniem (czyli od zakupu auta do wypowiedzenia) i ponownie zadzwoniłam do MTU. Infolinia, na końcu tym razem kobitka. Podałam kilka danych identyfikacyjnych i mówię, że wysyłam im takie pismo i czy w tym piśmie też napisać aby mi przysłali historię ubezpieczenia. Babka twardo zaczęła twierdzić, że u nich nigdy nie miałam wykupionego oc, że to na bank nie ich firma była. I że oczywiście ja mam 300% zwyżki ale dlaczego to ona już mi nie powie nic prócz tego, że za szkodowość. Poprosiłam, aby wrzuciła na komputer moje poprzednie nazwisko - nie, bo ona nie wie czyje to nazwisko. Mówię, że moje, przecież pesel, imię i adres ten sam. Nie, bo ona nie wie kto ja jestem. Boszszsz......Zapytałam jak długo będzie się taka zwyżka za mną ciągnąć - ona nie powie dopóki nie będzie mi mogła przedstawić oferty. Zapytałam o tabelę zwyżek - tajemnica, ona mi nie powie, bo jak będę zainteresowana to dostanę ofertę gdzie będzie wszystko wyszczególnione. A tabela zwyżek jest wewnętrznym dokumentem i się jej nie udostępnia (!!!). Stwierdziłam, że dalsza rozmowa jest bez sensu, wysłałam meila z wypowiedzeniem i załącznikami dokumentującymi 6 lat ciągłości oc i polazłam na pocztę wysłać to samo poleconym.
A na poczcie jest stanowisko, gdzie można zawrzeć umowę ubezpieczenia oc. Znowu bardzo kompetentna i życzliwa urzędniczka sprawdziła i stanowczo stwierdziła, że oczywiście, tamto ubezpieczenie było w MTU na 100%, udostępniła i wydrukowała mi tabelę zwyżek, gdzie o dziwo w ogóle nie występuje zwyżka 300procentowa. Zostawiłam jej pisemko do wysłania do MTU z prośbą o przesłanie na mój adres historii ubezpieczenia oc - do dziś nie dostałam żadnej odpowiedzi, mam zamiar ich pognębić monitem w tej sprawie.
Tego samego dnia wysłałam elektronicznie prośbę do UFG o przesłanie historii ubezpieczenia, podając uprzednie nazwiska. Czeka się do miesiąca.
A ja wypowiedziawszy umowę pozostałam z autem nie do jazdy.
Polazłam znowu do tej koleżanki. Zignorowała dane z UFG i na oświadczenie przyjęła moje pełne składki. Więc miałam się za co odwdzięczyć.
Jak to w końcu wygląda?
UFG zbiera informacje od ubezpieczycieli, posiadają i udostępniają dane obejmujące 5 lat wstecz.
Baza danych powstała dla ułatwienia weryfikacji zniżek/zwyżek, ponadto służy wyeliminowaniu korzystania ze współwłasności samochodu w celu uniknięcia wysokich opłat. Współwłaściciel faktycznie w baaardzo wielu przypadkach był tylko po to, aby rzeczywisty użytkownik auta nie płacił zwyżek oc, tylko korzystał ze zniżek współwłaściciela. Teraz zwyżki jednego współwłaściciela obciążają również drugiego, współwłasność pojazdu z osobą nie posiadającą zniżek, lub nie daj Bóg posiadającą zwyżki, stało się nieopłacalne.
Każdy człowiek, który ma oc figuruje w tej bazie danych jako nierozerwalny zestaw trzech danych - nazwisko, imię, pesel.
Ja figuruję w tej bazie jako trzy odrębne osoby.
Moje aktualne nazwisko noszę od dwóch lat. Program nie wiąże danych po peselu, musi mieć trzy zgodne paramerty. Autor programu nie wziął pod uwagę, że kobiety zazwyczaj zmieniają nazwisko. Niektóre nawet kilka razy.
Zaświadczenie o przebiegu ubezpieczenia oczywiście dostałam. Konkretnie trzy odrębne zaświadczenia. Bo jest mnie trzy.
Tę sprawę zgłosiłam do rzecznika ubezpieczonych, uznał to za temat ciekawy, którym należy się zająć.
Niestety, nie wszystkie firmy ubezpieczeniowe mają swój program, który może zignorować dane pobrane z UFG. Tym samym, osoby mające zaświadczenie o ciągłości oc na papierze (tak jak ja) nie mają pełnej swobody wyboru ubezpieczyciela.
A MTU pozostaje u mnie firmą, od której będę się trzymać z daleka, choćby mieli mi dopłacać.
Tak naprawdę, to mogłabym u nich kontynuować tanie ubezpieczenie bo po skompletowaniu historii oc zrekalkulowaliby składkę na pełne zniżki. Tak jak zrekalkulowali ten okres do wypowiedzenia i wyzerowali.
Ale - po pierwsze nie zrobili absolutnie nic, zero wskazówki, zero pomocy, zero dobrej woli, aby mi w najmniejszym stopniu pomóc rozwiązać ten problem i wyjaśnić sprawę.
Po drugie - bratowa Męża z ciekawości (?) zadzwoniła do MTU i dowiedziała się, że ja mam maksymalną zwyżkę ponieważ miałam szkodę jeżdżąc bez oc (!!!???) I wtedy to mnie już szlag trafił. Niestety - aby wskazać konsultanta musiałabym wiedzieć dokładnie kiedy wykonano ten telefon i z jakiego numeru, a tego bratowa Mężowi nie powiedziała i powiedzieć nie chce. Mnie wypytują o kilka danych identyfikacyjnych, a tak naprawdę udzielają informacji osobie postronnej, na dodatek informacji błędnej, sugerującej naruszenie przeze mnie prawa. I niestety, ta osoba nie poniesie z tego tytułu żadnej konsekwencji, a mnie musi wystarczyć wysmarowanie tego posta.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa to przede wszystkim jeżeli kupuję auto najbardziej skupiam się na tym, aby uzyskać jak najbardziej korzystną dla mnie składkę ubezpieczenia. Dlatego bez wahania korzystam z porównywarki ubezpieczeń https://kioskpolis.pl/ dzięki której mam pewność najniższej składki na rynku.
OdpowiedzUsuńMoje auto jest po to abym mógł bez problemu przemieszczać się z punktu A do punkt B i do tego w bezpieczny sposób. Dlatego wiem jak bardzo ważne są same ubezpieczenia. Nawet jak sobie czytam na http://kompleksowaochrona.pl/ wszelkiej maści informacje o ubezpieczeniach to wiem, że należy wybrać zawsze to najlepsze.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nigdy nie widziałam takiego skrótu, ale może dlatego, że nie przyglądałam się nigdy polisom OC czy AC na mój pojazd. Na ten moment jestem bardzo zadowolona z funkcji jakie daje mi kalkulator https://cuk.pl/samochod/kalkulator_oc_i_ac i jak najbardziej skłaniam się do tego, aby go używać.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń