wtorek, 22 kwietnia 2014

Ukryta prawda

Święta, święta i po świętach.
Będą następne, ani się człowiek obejrzy. Coraz szybciej ten czas zasuwa.


W Wielki Piątek dostałam informację od Mamy Czarodzieja - "włącz TVN!!! Jak na mój gust w Ukrytej Prawdzie jest twoja historia". Wiadomość odebrałam po czasie emisji programu, którego nie oglądam - bo ja w ogóle bardzo mało oglądam. Dostałam jeszcze w tej informacji namiary na powtórkę programu. Program zaczynał się dziś o 11.10, ale mnie się oczywiście zapomniało !!!
O 11.19 (dokładnie) zadzwonił do mnie Brat. "Oglądasz TVN? Jak nie, to włącz". Olśnienie przypomnienia spadło na mnie natychmiast i włączyłam TV.

Dziwnie się to oglądało. Na bank historia inspirowana moim blogiem, moją "Drogą przez piekło". Dziwnie nieadekwatne wydawały się niektóre kwestie, które osobiście wypowiadałam i słyszałam, jednak w nieco innym kontekście. Ale historia jak najbardziej moja. Tyle, że nie do końca. Wygładzona, nie poruszająca najistotniejszych kwestii. Załagodzona, doprowadzona do porozumienia i dlatego dla mnie bardzo nieprawdziwa. Owszem, tak powinna była się moja historia zakończyć i tak mogła. Nieistotne.
Dla mnie po prostu to było nieprawdziwe bo jednak nie moje.

Ale tak sobie pomyślałam. Istotne elementy wspólne dla obu historii - mojej i tej zmyślonej, przedstawionej w Ukrytej Prawdzie. W zbieg okoliczności nie wierzę, za dużo tego, poza tym pewne słowa wypowiedziane przez najmłodsze dziecko (w programie to był Maks) to słowa faktycznie wypowiedziane przez mojego Syna kilka lat temu, jednak w programie kompletnie oderwane od wszystkiego (może dla mnie?), a w rzeczywistości posiadające głęboki sens i podłoże.
W każdym razie - dużo zmienione, dużo pominięte, dużo "po wierzchu", a jednak ci co znają moje życie bo w nim uczestniczą, ale i ci, którzy znają je tylko z mojego pisania, natychmiast kojarzą moją historię z tym, co na ekranie.
Nie wiedziałam kompletnie nic o produkcji.
I zrodziło się takie pytanie - na ile trzeba byłoby zmienić jakąś historię życia aby pokazać problem, a nie zdradzić na tyle, aby dało się rozpoznać bohaterów? Myślę, że jest to awykonalne.
Bo własnie na powyższym przykładzie - zmieniono imiona, nadano nazwiska, zmieniono wyraźnie nawet istotne elementy - a skojarzenia natychmiastowe. A te zmiany spowodowały, że właściwie sedna problemu nie pokazano.

Ciekawa jestem opinii osób, które przeczytały i znają moją historię.
Oto program   - klik










3 komentarze:

  1. Przez pierwsze 20 minut jak to oglądałam to siedziałam i historia tylko kojarzyła mi się z Tobą. I zastanawiałam się jak to zakończą, żeby mimo wszystko miało to sens. I zakończyli happy endem... No, trochę banał mając pewność że wzorowali się na Twojej historii i wiem jak ona u Ciebie się skończyła. Ale co oczekiwać po Ukrytej Prawdzie :) - dokument to to nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Potem miałam trochę wyrzuty sumienia że w tym zaskoczeniu od razu do Ciebie o tym napisałam... Może w postaci Ukrytej Prawdy nie do końca masz ochotę d tego wracać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powroty już nie są dla mnie problemem. To co było jest dla mnie aktualnie wiedzą, z której mogę skorzystać jeśli będę potrzebowała - ja bądź ktoś inny.

    OdpowiedzUsuń

A Ty, co o tym sądzisz?