poniedziałek, 26 stycznia 2015

Co robię jak nie piszę?

No właśnie.

Co ja takiego robię?


Ręce mam zajęte bardzo. W okolicy Świąt i Nowego Roku nic szczególnego nie wytworzyłam, namachałam się szydełkiem podczas tworzenia baniek to dałam rękom odpocząć.
Znalazłam za to coś, czego nie znałam - jedynie z obrazków. Koronkę irlandzką. Cudo, szydełkowe mistrzostwo świata. Pomyślałam sobie - dobrze byłoby to zgłębić.
Dowiedziałam się, że jest książka poświęcona ściegom i wzorom irlandzkim, mianowicie "220 wzorów i ściegów irlandzkich"....
W poszukiwaniach tejże obszernej instrukcji dotarłam aż za ocean, jednak księgarnia gdzie ją tam znalazłam miała jedynie nieaktualny katalog pozycji dostępnych (jakkolwiek to brzmi hehe). Książki nie ma i już. To poszperałam w internetowej bazie bibliotek z myślą - pożyczę, skopiuję do własnego użytku (bo zabronione przecież) i zwrócę.
Znalazłam. W aż (!!) czterech bibliotekach. Oddalonych niestety dziesiątki, baaaa - setki kilometrów od mojego miasta.
Ale jedna biblioteka jest w mieście, gdzie mieszka moja kuzynka.
Co było dalej to wiadomo. Kserówkę mam.
Czekałam na tę przesyłkę z mrówkami w gaciach, już szukając odpowiednich materiałów do tworzenia irlandzkich elementów (bo niekoniecznie z internetu wszystko czytelne i łatwe, irlandka się tak nie daje, oooooj nieee) i z myślą jakie to piękne wytwory powstaną w moich łapkach i ................ zonk. Owszem. Wzory i ściegi irlandzkie. Na druty.............. Znaczy różne wersje warkoczy, które znam i żadnych instrukcji do nich nie potrzebowałam.

Nieco mnie to zniechęciło do koronki irlandzkiej. Pięknej, cudooooownej ale na razie postanowiłam poćwiczyć łączenie elementów siatką, gdyż mam kilkanaście liści nadal samotnych - ponad rok. Liściasty bieżnik może poczekać do jesieni, bo to taka kolorystyka, a w międzyczasie jeszcze bardziej urzekła mnie koronka brugijska.
I brugijski bieżniczek sobie wydziergam, a jak go zrobię (nie wiem kiedy) to tutaj wkleję fotę.
Kiedy to pojęcia nie mam, bo zamówień mam znowu sporo.

Robię mianowicie:

Wianuszki komunijne

takie








i takie





Dopiero co oddałam całkiem nowy, autorski projekt, będzie zdobił sanatoryjną kuracjuszkę :)






Obecnie w palcach plecie się czarny naszyjnik, który już tu gościł więc powtarzać nie będę.


I z czystej ciekawości popełniłam owieczkę. Syn natychmiast ją porwał do siebie do pokoju i domaga się dla niej rodzeństwa.






Aaaaa, zapomniałam, Gdzieś pomiędzy powstały jeszcze takie drobiazgi.









Hmmmmm, całkiem sporo namotałam :)


W kolejkę muszę jeszcze upchnąć bezrękawnik dla Syna. Wyrósł ze swojego, a bardzo lubi na okazje do szkoły ubrać białą koszulę i na to bezrękawnik. Sam dobrał sobie włóczkę, trzeba sięgnąć po druty i machnąć. Czasu troszkę jest, chce w nim pisać test kompetencji 1 kwietnia.




To ja idę pleść dalej zamówiony naszyjnik.







Ps. Wygląda mi na to, że teraz to bardziej galeria moich rękotworów przeplatana codziennością, czyli blog robótkowy ???

1 komentarz:

A Ty, co o tym sądzisz?