W blogosferze cisza.
Czyżby to prace nad prawem prasowym i obawa przed ewentualną grzywną?
Czy niemoc twórcza?
Czy brak tematów do poruszenia?
Czy narastające poczucie prywatności w zalewie wszelkich wieści o niczym?
A może brak czasu - jak u mnie. A szczerze powiedziawszy u mnie to wszystkiego po troszkę - no, może nie obawiam się grzywny, chociaż u nas wszystko jest możliwe.
Kolejny absurd z cyklu "spławić klienta" - dziś może bardziej w tematyce "oskubać klienta".
Szwagier nie zapłacił spółce wodnej składki za poprzedni rok, bo spółka nie wywiązuje się od lat ze swoich obowiązków. Konkretnie - chodzi o jeden z obowiązków z których spółka się nie wywiązuje. Od lat.
Zatem szwagier nie zapłacił składki rocznej za rok 2013, której termin przypadał na koniec marca.
W połowie marca tego roku przyszło mu WEZWANIE DO NATYCHMIASTOWEJ ZAPŁATY - wrzeszczące dużymi literami z firmy Mediator, okraszone krzyczącym czerwonym paskiem jak na świadectwie, straszące konsekwencjami. Kto coś podobnego dostał kiedykolwiek z jakiejkolwiek firmy wie, jak to działa. Ma budzić strach przed konsekwencją nieuiszczenia należności. I swoja rolę owo pisemko odegrało znakomicie bo szwagier natychmiast uiścił żądaną kwotę.
Dowiedziałam się o tym dlatego, że spółka wodna nadal nie zrobiła tego, co ma zrobić i szwagier chce od nich to jakoś wyegzekwować.
Poczytałam zatem to, co stało w tabelkach w owym złowieszczym wezwaniu.
Należność główna 110 zł, odsetki ustawowe 110 zł plus koszty upomnienia 20 zł.
Tak - odsetki USTAWOWE - 100%
Przy tym oczywiście powołane przepisy prawa wodnego, gdzie jak byk pisze, że takie zaległości egzekwowane są tak jak zaległości podatkowe.
Przestudiowałam prawo wodne, przestudiowałam orzecznictwo, wbiłam w pierwszy lepszy kalkulator odsetek kwotę główną i policzyłam odsetki ustawowe i podatkowe, które są niższe.
I zadzwoniłam sobie najpierw na podany w piśmie numer telefonu.
Nie wiem, czy pani była naprawdę zdumiona, nie wiem, czy rzeczywiście to była sprawa incydentalna i tylko u szwagra, ale usłyszałam, że oczywiście nastąpiła omyłka na zasadzie "kopiuj-wklej" (jasssne, zawinił komputer, a kto podpisał?) i "szwagier niech się zwróci do spółki wodnej o zwrot nadpłaty".
Pytam - a ile mają mu zwrócić? Ktoś w spółce ma to policzyć? To po co mają umowę, której treść nie jest mi znana, na obsługę pism wzywających do zapłaty?
Bo przecież ta cała firma ma możliwość jedynie właśnie taką - wysłania pisemka za spółkę wodną. Ewentualna egzekucja zaległości nie może się odbyć bez sądu i komornika. Ale - jak widać po szwagrze - pisemko jest tak zbudowane, że działa. I nikt z tych, co się wystraszyli nawet nie popatrzy ile ma zapłacić i że to jest zdecydowanie za dużo.
I to o ile za dużo niech sobie policzą w spółce wodnej? Tak ot? na gębę? MA sobie szwagier pójść, powiedzieć i już w te pędy mu wszystko policzą i zwrócą....................... no luuuudzie !!
Stanęło na tym, że szwagier dostanie na piśmie wyliczoną kwotę nadpłaty i dopiero z tym wyliczeniem wystąpi do spółki wodnej o zaliczenie tejże różnicy na poczet należności za ten rok. I oczywiście o wywiązanie się przez spółkę z tego, co im ustawa nakazuje.
Do zwrotu jest około 100 zeta.
Nie powiem - do błędu pani natychmiast się przyznała bez jakichkolwiek dyskusji. Jestem przekonana, że nadpłacona kasa wróci ale ..... Podobno takich wezwań było mnóstwo. Ciekawa jestem kto się upomniał o te 100procentowe odsetki ?
No, chyba że naprawdę przypadek "kopiuj-wklej" przydarzył się w tym jednym konkretnym, sprawdzonym przypadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty, co o tym sądzisz?