Nie będę tego usprawiedliwiać. Nie mam weny, nie mam o czym (hmm ?), a właściwie to.... gdybym odczuwała potrzebę, to bym pisała bo zawsze jest o czym, ale takiej potrzeby nie odczuwam.
Aby być w porządku wobec moich "Czytaczy" w skrócie skrobnę co u mnie.
Może potem napiszę więcej, bo i jesień się nam zaczęła to i w domu więcej siedzieć będę.
Wspominałam, że nigdzie w tym roku na dłużej nie wybyliśmy wakacyjnie. Plany były ale się posypały. A gdyby się nie posypały, to i tak uległyby zmianom z własnej i nieprzymuszonej okolicznościami woli.
Ortopeda zwolnił Syna z ortezy i kontrolnych Rtg końcem lipca. Ręka zrosła się idealnie, uważać musi ale nic nie powinno się złego wydarzyć.
Chodzi ochoczo (!) do wybranego przez siebie gimnazjum, jest jednym z lepszych uczniów w klasie.
Novum - opowiada mi o szkole. Nigdy tego samorzutnie nie robił, a teraz sam z siebie mówi co robią na lekcjach, czego był pytany, co sie wydarzyło.
W klasie jest dosyć popularny, pierwsze zauroczenie Kasią minęło wraz z odkryciem, że "ona nic nie umie mamo, niczego nie wie" i zainteresowanie skierował na Izę - o rok starszą. Zaliczyli już wspólny wypad do cukierni. Syn mnie rozwala tymi pierwszymi emocjami .......
Bardzo wyrósł, już niemal jest taki jak ja, brakuje mu 1 cm.
Niestety, ku jego ogromnej uciesze, dopadła go mutacja. Tym samym nie pojechał do Włoch, gdzie aktualnie przebywa skład koncertowy chóru. Na próby chodzi z tenorami, jednak koncertów nie śpiewa - mutanci oszczędzają głos.
Nie nagrają też w tym roku planowanej płyty z kolędami, gdyż aktualnie nie ma na tyle mocnego sopranu, aby ktoś zastąpił mojego Syna w roli solisty. Tego to ja żałuję, by płyta byłaby najważniejszą w kolekcji. Trudno - natury nie oszuka. A niski głos zrekompensował Synowi nawet te Włochy. Nie sądziłam, że mutacja dla nastolatka to AŻ TAK ważna sprawa.
Ja się zakoralikowałam. Gdzieś koło maja wrzuciłam w internet fotkę bransoletki z pytaniem kto by mi taką uczynił i za ile. Odpowiedź przyszła szybko, jednak oferta cenowa mnie powaliła. Pozostało się nauczyć.
Kilka moich koralikowych ukośników:
To nie wszystkie, tylko kilka i koralikuję dalej. Z tych co wyżej moje są trzy, reszta poszła w świat.
Do Grecji pojechał grzebień do włosów, wykonany do fotki sukieneczki. Dostałam od zadowolonej Mamy fotkę w całej kreacji. Fajnie wyszło :)
A ja w końcu jestem symetryczna. Załapałam się na warsztaty chirurgii onkologicznej.
Prosto rzecz ujmując - zrobiłam sobie cycki :). Zmniejszono mi drugą pierś (ze trzy schabowe byłyby) i zrobiono symetryzację do tej, którą miałam operowaną w 2012 roku. Siadał mi kręgosłup, cierpła ręka.
Operował mnie specjalista z Anglii, pochodzący z Polski, praktykujący tam od lat. Jestem megazadowolona. Nie, jestem ME_GA_ZA_DO_WO_LO_NA !!!
Nie pojmuję kobiet powiększających piersi do bardzo dużych rozmiarów. Ja miałam duże naturalne, nie lubiłam ich strasznie, bardzo mi przeszkadzały, jako nastolatka się ich wstydziłam. Teraz mam C i nadal wcale nie są małe, ale większych już bym nie chciała. Są w sam raz.
Operację miałam pięć dni temu, goję się jak zwykle bardzo szybko i od wczoraj jestem już bez opatrunku.
Takich szczęściar było nas 15 - każdy przypadek był inny i każdy robił jeden z fachowców, których nasi chirurdzy nazywają swoimi mistrzami. I od nich się m.in. uczą.
Jeszcze chwila i wrócą opięte bluzeczki i dekolty w serek :).
Miało być krótko heheh.
No, ale nie wiem, kiedy będzie kolejny post.
Pozdrawiam wszystkich.
Fajnie, że Pani pisze :) lubię do Pani zaglądać. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńJa również lubię tu czytać i czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńAle genialne te bransoletki! Pisz więcej. :)
OdpowiedzUsuńNie ma się co dziwić, że syn szczęśliwy jest z mutacji. Dla nastolatka oznacza to, że staje się coraz bardziej dorosłym. To powód do dumy. Pamiętam, że ja byłam mega dumna i szczęśliwa gdy dostałam pierwszej miesiączki ;)
OdpowiedzUsuń