sobota, 5 lipca 2014

Przywołana do pionu

Wiem, wiem, mam tyły w pisaniu.

Czuję się lekko usprawiedliwiona bo:
1) nagle wszystkie zamówione w bibliotece książki okazały się dostępne i czytam, czytam, czytam zaczytując się (napiszę o nich może?),
2) nagle dostałam zamówienie na frywolitkowe ozdoby do włosów w trybie pilnym (już wysłane) oraz na kolię, za której wykonanie jeszcze się nie zabrałam a powinnam - gdyż ponieważ zamawiająca jest w Polsce jeszcze z tydzień, a później będę wysyłać do Bostonu,
3) jeżeli siedzę przy kompie (a siedzę) to buszuję po stronach włoskich w poszukiwaniu czegokolwiek na temat dziecka - i owszem buszując, spośród wielu innych wyłuskałam fotkę,



na której Syn uczestniczy w ceremonii otwarcia zaopatrzony w identyfikator jak VIP jakowyś ................... ojjjj jak mi go w domu brakuje mimo tego, że wkurzyć mnie potrafi nieziemsko już.................

Usprawiedliwiona jestem?
Tak przy okazji tego buszowania uśmiałam się setnie bo przecież ja po włosku niekomunikatywna jestem, znajomych władających tym dialektem zamęczę pewnie poszukując wyników więc na razie korzystam z tłumacza Google, który kompetentnie (hehe) funduje rodzyneczki w rodzaju:

Szczególnie gęsta programie imprezy, która otwiera Środa, 02 lipca z otrzymania chórów w Palazzo jajnika Lecco, Ratusza, o godzinie 18.30, w obecności władz.

albo

Prałat Franco Cecchin gościł młodych śpiewaków, mając nadzieję, że ich piosenka jest chóralna inwokacja do Boga Pokoju, modlitwa, że chłopcy nie są już Żydzi i Palestyńczycy zabici przez przemoc, ale także ogólne narzędzie do zmian, ponieważ serca wszystkich tych, którzy ich słuchać mogą wypełnić miłością.

Cudeńka


Sama czuję, że to przesada lekka(?) w poszukiwaniach jakiegokolwiek kontaktu z Synem, ale to pierwszy taki długi wyjazd i tak koszmarnie daleko. Rozmawiamy wprawdzie telefonicznie, jednak on ma tak kompletnie wypełniony czas, że jest to zaledwie kilka minut rano bądź w nocy. Bo oni tam nocne życie prowadzą, np. koncerty zaczynają o godz. 21szej ....................
Przysłał sms o 0.30, rozmawialiśmy chwileczkę, padnięty, zachrypnięty już a dziś koncert jeszcze jeden i parada wieczorem i jutro ceremonia zakończenia.................
A później Lazurowe Wybrzeże i St.Tropez bez koncertów, wypoczynek na plaży. I zasłużona nagroda, bez względu na wynik festiwalu - dwa dni w Paryżu.


A ja coraz bardziej uświadamiam sobie, że przecież Syn jest coraz starszy, coraz bardziej niezależny, coraz bardziej zdystansowany i trzeba to przyjąć bez szemrania, nie trzymać go egoistycznie na uwięzi, powolutku kroczek po kroczku wycofywać się z jego centrum i pozwolić żyć własnym życiem. Ciężkie to.

Na pocieszenie i do przytulania pozostaje mi kota. 

Kiedyś pisałam, że zakochałam się.....
i to była fota zdarta z internetu. Marzyła mi się taka kotka.

Zumba wygląda tak

i na tym zdjęciu jest prawie identyczna, mimo że w ubranku-opatrunku po zabiegu "na sprawy kobiece".
Marzenie się spełniło :)

Muszę ją wyłapać w podobnym ujęciu jak na tej fotce z neta - nawet dokładnie taką samą szafę mamy i Mąż był przekonany, że to zdjęcie Zumby - zastanawiał się tylko co to za dywan, bo u nas takiego nie ma........
Piękna jest - prawda?














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?