czwartek, 24 lipca 2014

Sztuczna kolejka

Do lekarza oczywiście.


Poradnia onkologiczna to specyficzne miejsce. Niestety, z biegiem czasu obserwuję, że ludzi w niej coraz więcej. A może właśnie "stety" - bo ludzie się badają i raczory czy inne mniej wredne guzy są wykrywane w stadium dającym się leczyć. Czyli jednak zdecydowanie "stety".
Nie wiem jak w innych miastach ale u nas (już chyba gdzieś o tym pisałam), wizyta u onkologa to niewiadoma czasowa, raczej należy się nastawić na kilka godzin czekania.
Mój onkolog najpierw wywołuje pacjentów na badania przed chemią (przy poradni jest oddział dzienny chemioterapii), potem idzie kolejka z rejestracji według kolejności przyjścia, potem przerwa na "chemików" po badaniach i znowu kolejka. W międzyczasie zawsze coś się może przytrafić, przedłużyć - dlatego nie rejestrowano na godziny.
Chirurg onkolog (ten "mój") jest ordynatorem chirurgii onkologicznej, przyjmuje jeden dzień w tygodniu, z dwóch kolejek - jedna to pacjenci na drobne zabiegi (np wyciąganie szwów połączone z kontrolą pooperacyjną); czasem musi wyjść na oddział, czasem jakiś zabieg się przeciągnie - nie rejestrowano na godziny.
Dlatego, jeśli to tylko jest możliwe, Mąż wstaje bardzo wcześnie, zajmuje mi kolejkę, ja wyprawiam Syna do szkoły na przykład i dojeżdżam, po czym natychmiast wchodzę do gabinetu bo kiedy jestem pierwsza to Mąż "przepuszcza" pacjentów do mojego przyjścia, bo zazwyczaj był pierwszy.
Był.
Od kilku miesięcy rejestracja jest na godzinę.
Wczoraj udałam się do lekarza z wynikami badań po ostatnim incydencie, kontrolnie, zarejestrowana po raz pierwszy na godzinę. Konkretnie na 12.10.
Przed gabinetem byłam jakieś pół godziny wcześniej, nie więcej.
Czarno od ludzi.
Tuż przy drzwiach cztery osoby w blokach startowych, pilnują. Wszystkie ławeczki oblężone. Pytam kto do dr S? Wszyscy! Jakieś 20 osób na bidę. Pytam z której godziny ludziska czekają? Paaaani, jakie godziny? Kolejka jest! Mowy nie ma o godzinach, jedna w blokach pod drzwiami w białej bluzce raczyła powiedzieć, że ona na 10.30 była i wchodzi teraz. Obok niej, w zielonej kiecce babka trzymająca się kurczowo futryny drzwi mówi, że ona jest ostatnia. Masakra. Zajmuję kolejkę i pytam jak to idzie po kolei, kto za kim albo przynajmniej ile osób jest przede mną - na jakąś kawę bym poszła. Nie do ustalenia. Cyrk. Nikt nie przyzna się (oprócz "Białej") na którą ma rejestrację, popieprzone wszystko. Zielona wzbudziła moje wątpliwości bo skoro ostatnia, to czemu stoi i drzwi trzyma - pytam, czy ona zarejestrowana? No oczywiście!, ale na którą to ona już nie powie.
Jednym słowem - burdel.
A tak w ogóle to pan doktor wyszedł.
Kurka wodna, przerejestrowałabym się do pani onkolog, przyjęłaby mnie, ale badania kontrolne zlecił chirurg i on je ma w gabinecie - muszę czekać u niego.............
Po pół godzinie trzy osoby zrezygnowały - razem były i okazało się, że jedna gdzieś ustrzeliła doktora i dziś ich nie przyjmie. Zrobił się jeszcze większy bajzel bo mówili, że zarejestrowani i kolejkę trzymali.
Po mnie przyszły już 4 osoby. Jedna zwolniła się z pracy na chwilę (ma godzinę wyznaczoną, nie?) i też nie dała rady kolejce, a chciała zadzwonić do pracy, że jednak już dziś nie wróci.
Co do Zielonej i jeszcze jednego faceta trzymającego wartę przy drzwiach miałam coraz większe wątpliwości. Narażając się ludziom, bo warczeli, podjęłam próbę ustalenia kolejki. Pierwsza Biała. Kto za panią? A za panią?
I wtedy otworzyły się drzwi gabinetu...............
Pan doktor musiał się wycofać z miną z tych bezcennych, bo jednocześnie wystartowało z bloków kilka osób i jednocześnie weszło do środka - te cztery spod drzwi, jedna z ławeczki się zerwała i jako ostatni dobiegając wparował tam jeszcze jakiś facet znikąd.
I co? Po kolei szybciutko wszyscy zostali z gabinetu wyproszeni. Zielona i cała reszta zostali odesłani do diabła, znaczy do rejestracji na najwcześniej październik. Biała miała zostać poproszona za chwilkę. Znaczy tylko ona zarejestrowana.
Ktoś z tych co przyszli po mnie wystartował do doktora z pretensjami o bałagan i kolejność. Ten spokojnie odesłał go do rejestracji oczywiście - on kolejki pilnował nie będzie, niech sobie pacjenci sami pilnują....... i poprosił jakiegoś gościa z nazwiska.
Białą zagotowało.
Kolejkę szlag trafił, bo wszyscy odesłani w niej podobno byli. Czyli od początku, osoba po osobie, kto po kim, udało się wszystko poustawiać. Byłam szósta.
Mąż przyjechał po mnie około 15tej......................



Ja proponowałabym powrót do starych sprawdzonych metod. Rejestracja na godziny w tej poradni to czysta fikcja. Ale niech wydają numerki................. łatwiej ustalić kto za kim. Nie masz numerka to nie ma cię w kolejce i wszystko. Czekać i tak trzeba, trudno, ale przynajmniej można mniej więcej ustalić ile to czasu zajmie.
Przynajmniej, póki nie rozbudują u nas onkologii, bo pacjentów przybywa.
Jak to dobrze, że następna seria kontrolna dopiero za pół roku ..............................









1 komentarz:

  1. Dobrym rozwiązaniem jest też, kiedy lekarz ma listę pacjentów i z niej woła po kolei po nazwisku. Dziś byłam umówić termin do chirurga, o dziwo 13 sierpnia mam wizytę, szybko jak na nasze realia.
    U ciebie wszystko w porządku? Pytam o tego, co do tylu chodzi ;) I gratuluję synowi pięknej przygody po Europie :)

    OdpowiedzUsuń

A Ty, co o tym sądzisz?