wtorek, 10 grudnia 2013

Strachy pokryte kurzem

Pomimo dokładnego zabezpieczenia wszystkiego folią, wszystko jest zakurzone.

Po wymianie największego okna w największym pokoju, salonem zwanym, postanowiliśmy posprzątać na błysk, w każdym kącie, robiąc przy okazji czystkę na półkach, w półkach i jakieś zmiany dodatkowe.
Idzie nam jak po grudzie, bo brakuje czasu.
Robię kontrolną serię badań, która nie idzie po mojej myśli. Myślałam, że przejdę do porządku nad tym francowatym USG, ale niestety - nie potrafię. Tak było kiedyś - coś tam wyszło to trzeba podziałać, wszystko tak jakby "w międzyczasie". Aktualnie moje podejście jest zupełnie inne. Nie wychodzi mi nie myślenie o tym. Jutro mam onkologa, chcę poprosić o skierowanie na te cholerne biopsje na cito bo się nerwowo wykończę.
Nie wiem, czy wynika ten mój strach z wiedzy co może być później, bo już zastanawiam się nad ewentualnymi decyzjami co do ewentualnej eksmisji ze mnie ewentualnego nieproszonego gościa - i strasznie nie mam na to ochoty chociaż trzeba będzie (ewentualnie). Wcześniej takich myśli "ewentualnie" nie miałam.
Czy ten strach powodowany jest czymś innym - zdałam sobie sprawę z tego, że teraz ja niesamowicie lubię moje życie. I teraz bardzo mi na nim zależy nie dla kogoś, ale dla mnie.
Być może i pewnie niepotrzebnie - ale się normalnie boję.

No i zamiast sprzątać, przestawiać, odkurzać, układać, przekładać - biegam po doktorach, gdzie swoje w poczekalniach odczekać trzeba. Jutro przewiduję pół dnia, dlatego obiad już właściwie na jutro ugotowałam.



Mama w szpitalu czeka na wymianę rozrusznika.
Tato wczoraj po raz pierwszy w życiu sam przygotował małe przyjęcie imieninowe - jaki był dumny !!!
Zadecydowałam, że Wigilia u mnie.
Mama z troską mówi - jak dasz radę na tyle ludzi sama? Bo ja ci niewiele pomogę, Bratowa pracuje więc pewnie też nie, Siostrzenica z Niemiec nie przyjedzie na Święta w tym roku, Siostra nie żyje......
Jasne, że dam radę. Zresztą nie to jest najważniejsze żeby wszystko było tak jak robiłyśmy to we cztery, pięć, wspólnie, nie to jest ważne co stoi na stole. Najważniejsze jest, kto przy tym stole usiądzie. Możemy mieć barszcz z torebki i paluszki rybne - byle byśmy byli razem. Ot-co.













2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że wszystkie zaplanowane badania i wizyty lekarskie zakończą się pozytywnymi wieściami i że z Twoim zdrowiem wszystko będzie w porządku. Sama tez regularnie przeżywam takie strachy przy każdym kontrolnym USG u ginekologa i już trzy razy - po każdej operacji - czekałam z duszą na ramieniu na wynik badania hist.-pat., także doskonale Cię rozumiem i wiem, jakie to straszne doświadczenie :(

    A co do drugiej części postu to tak jak napisałaś - nie ma znaczenia cała ta otoczka i obudowa, tylko to, z kim zasiada się do świątecznego stołu :) Niech Wasze Święta będą rodzinne i spokojne, a przede wszystkim zdrowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest tak, że za tym pierwszym razem odbierałam wynik na luziku i rzuciłam na niego okiem będąc na schodach. I sobie usiadłam z wrażenia. Mam nadzieję, że teraz jak się boję, to będzie odwrotnie - strach wyczerpię przed bo później nie będzie potrzebny.
      Biopsja dopiero 7 stycznia, jeśli pani dr będzie, to w sylwestra. Szefowa robi biopsje tylko we wtorki, najbliższy i ostatni pewny roboczy w tym roku jest zabity na full.
      Muszę czekać.

      Usuń

A Ty, co o tym sądzisz?