środa, 26 lutego 2014

ZHDK

czyli zasłużony honorowy dawca krwi. W zasadzie powinno być dużymi literami.....



Tytuł taki posiadam.


Do pierwszego stopnia nie doszłam, zabrakło mi około litra, ale po usunięciu tarczycy, krwi oddawać już nie mogłam.




Teoretycznie daje to jakieś uprawnienia. Najważniejsze są dwa - zniżki na leki i świadczenia poza kolejnością.
Praktycznie wygląda to tak, że samo wspomnienie o uprawnieniu rodzi wśród oczekujących w kolejce stanowczy sprzeciw, zjadliwe komentarze i agresję.
Raz jeden w życiu przytrafiło mi się w kolejce do dentysty, że pewna kobieta ostro stanęła po mojej stronie twierdząc, iż jej syn zawdzięcza życie krwiodawcom. Raz.
Prawdą jest, że aktualnie w większości ośrodków rejestracja jest na godzinę, bez względu na uprawnienia.
Faktem jest, że w poradniach, z których teraz korzystam, nawet do głowy by mi nie przyszło powoływać się na jakieś ulgi. Czekam czasami godzinami pośród ludzi ciężko chorych, po których choroby często nie widać - taka to choroba.
W związku z tym właśnie w zasadzie zapomniałam o tym, że noszę w dokumentach legitymację oszczędzającą mój czas.
W przychodni specjalistycznej i rejonowej zaznaczone jest ZHDK więc nie muszę pilnować aby na recepcie znalazł się stosowny zapis. Zresztą bardzo mało leków pod krwiodawstwo podchodzi.

Ale.............

Już wychodząc w gipsie z SORu (w szpitalu mają moje dane ale nie zaznaczono tych magicznych literek), poprosiłam lekarza aby zaznaczył na recepcie ZHDK, bo może leki pójdą na zniżkę, mając na to niewielką nadzieję. A jednak skorzystałam. Zastrzyki bez zniżki kosztowałyby ponad 100 zł, Mąż zapłacił ryczałt czyli grosze.
Wychodząc ze szpitala po zabiegu dostałam receptę bez adnotacji. W aptece okazało się, że oba leki są na zniżkę dla krwiodawców, jednak nie chciało mi się wracać i czekać na lekarza aby poprawił, ani iść do mojego lekarza aby receptę przepisał - nie czułam się na siłach, a poza tym różnica cen była niewielka.

A wczoraj poszłam się zarejestrować do ortopedy - muszę mieć papier do ubezpieczenia, a do kontroli wcześniej nie poszłam. Miało być "za tydzień" ale wiadomo jakie są terminy, zresztą nie wiedziałam wówczas czy odległy termin mi spasuje do ważniejszych spraw.
Takoż wczoraj usłyszałam ....... 13 maja.
Pani zabrała skierowanie, zaczęła wklepywać dane w komputer, poklikała, podumała i zadała pytanie - pani jest krwiodawcą? To znajdę pani termin wcześniejszy. Na 4 marca pani pasuje?
No proszę, nie musiałam narażać się na złośliwości innych pacjentów, a jednak załatwię sprawę dużo wcześniej.
Czyli nie mogę jednak zapominać, że ową legitymację i związane z nią uprawnienia posiadam. Muszę pamiętać pytając o termin aby zapytać też o termin dla krwiodawcy.


Zastanawiam się jednak co z terminami, które są dla uprawnionych, a pozostają niewykorzystane.........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?