środa, 3 września 2014

Sprawy parkingu ciąg dalszy

Miałam opisać co było dalej i jakoś mi tak sprawa się odwlokła, a później umknęła w ferworze walk przeróżnych.
To naprawdę było niemal dwa i pół miesiąca temu ????

Opisałam wówczas sprawę na blogu ale zadałam pytanie na Fb do kogo by się skutecznie zwrócić w takiej sprawie, bo ten mój konwersarz z urzędu miasta jakiś niekompetentny mi się wydawał. Niemal natychmiast dostałam namiary na konkretnych ludzi - nazwiska, telefony, adresy, z czego jeden niemal na "rzut beretem" ode mnie. Ten właśnie urzędujący po sąsiedzku okazał się bardziej kompetentny.
Zapytałam o to samo co tego z urzędu miasta. A pan P ze zdumieniem na to: "to nie zostało to zrobione???, Zaraz zadzwonię, wyjaśnię, proszę zadzwonić za jakieś pół godziny".
Nie minęło 10 minut i słyszę, że coś się na parkingu tłucze.
Zbierają bariery.
Nie będą robić bo im się jakaś maszyna popsuła.
No ręce opadają...........

Nie czekając zatem te pół godziny, dzwonię do kompetentnego pana P ponownie.
Mówię z ironicznym jadem, że działa jak błyskawica i że właśnie zabrali bariery i robić nie będą - tylko: dlaczego i po co rozkopali jeszcze bardziej wszystko?, a ten głośno i oburzony - "Jak to zbrali? Jak to nie będą? Jaja sobie pani ze mnie robi ???". Przytrzymując mnie na linii zadzwonił z drugiego aparatu do kogoś, wyklarował co usłyszał, chwilę posłuchał i kazał kategorycznie potwierdzić, że będą robić .. jutro. Nie wierzył w to co mówiłam, jeszcze mi klarował, że niepotrzebnie mu głowę zawracam bo przecież on już wcześniej wyjaśniał, że zrobią następnego dnia,.......... kiedy to znowu podjechali chłopcy z barierami i z głośnym hukiem zaczęli je ustawiać. No jaja.
Tym razem ja poprosiłam gościa coby się nie rozłączał i posłuchał mojej rozmowy z robotnikami drogowymi, którzy gromkim głosem (na pewno słyszał) powiadomili mnie siedzącą w oknie oczywiście, że kazali im jednak na nowo te blokady poustawiać.
Cyrk.
Mój rozmówca, kompetentny pan P, aby załagodzić robienie mnie w totalnego balona, rozbrajająco szczerze mi powiedział, że po prostu ...... zapomnieli o tej naszej uliczce. Długo robili tę dwie przecznice dalej, czasu zabrakło, kolejnego dnia wtedy mieli już coś innego w planie, następnego też coś innego i tak sobie zapomnieli.
Potwierdził, że jutro zrobią.
No bywa, ludzkie wytłumaczenie i tyle.
Parking znowu zablokowali dokładnie tymi samymi barierami, z tymi samymi kartkami nawet.





Ucichło, telefon wystygł.
Z czystej przekory i ciekawości zadzwoniłam do tego z urzędu miasta. Już sama przecież ustaliłam co i jak, ale coś mnie kusiło. I co się dowiedziałam? Że robione nie będzie bo nasz parking miał być robiony tylko wtedy, jak zostanie im materiału. Nie zostało, więc wypadł z planu.

No jak ma być dobrze kiedy urzędas łże w żywe oczy, w dupie ma petenta i jego interwencję i żeby się go pozbyć wymyśla jakieś brednie. Przecież on nawet niczego nie próbował ustalać. Gdyby próbował, to dowiedziałby się tego co ja.
Tak sobie myślę, czy to nie on wydał polecenie ściągnięcia barier z ulicy, co zaraz zostało zmienione i blokady za chwilę wróciły ?

Wiecie jak nam ten parking zrobili?
Połatali wydarte wcześniej dziury i zostawili bariery, które wszyscy już ignorowali, bo tak jakby wrosły w krajobraz. Te co przeszkadzały bardzo, ktoś przeniósł na chodnik. Kolejnego dnia na chodniku były już wszystkie. Nikt nie wie kiedy zniknęły.
Mamy łaciaty parking.




Lepszy łaciaty niż dziurawy, ale ........... szaleństwa nie ma.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?