czwartek, 9 stycznia 2014

Bardzo na serio

Ostatni miesiąc odpuściłam sobie media ograniczając się do pobieżnego słuchania i przeglądania informacji.

Jest jednak jeden temat, któremu poświęciłam niejako "wstecznie" swoją uwagę i czas. Temat, który pojawił się jakiś rok temu, zbulwersował opinię publiczną i wystraszył sporo ludzi. Blady strach, oburzenie, głośny sprzeciw.
A wystarczy sięgnąć do ogólnodostępnych informacji i wygląda to inaczej.

Chodzi o seryjnych morderców, którzy niebawem wychodzą na wolność.
Sprawa wygląda tak. W starym kodeksie karnym z 1969 roku, jeżeli chodzi o pozbawienie wolności, to były kary "zwykłe" maksymalnie do lat 15 oraz kary szczególne czyli 25 i kara śmierci. Nie było dożywocia.
Ostatni wyrok śmierci wykonano w Polsce w kwietniu 1988 roku i w tym samym roku zaczęło obowiązywać moratorium na wykonywanie kary śmierci, które nie zostało wydane przez żaden organ państwowy, jednak kar rzeczywiście  nie wykonywano. Te orzeczone, a nie wykonane zamieniono na mocy amnestii z 1989 na kary najwyższe przewidziane wówczas przez kodeks karny, czyli na 25 lat pozbawienia wolności.


Bałagan prawny? przeoczenie? - bo już przecież trwały prace nad nowym kodeksem karnym, który wszedł w życie w 1998 i  wprowadził karę dożywotniego pozbawienia wolności. I właśnie - na podstawie nowych przepisów - na dożywocie zostały zamienione wszystkie kary śmierci orzeczone w czasie obowiązywania moratorium, a po tamtej amnestii, czyli po roku 1989.
Ile ich orzeczono? Bodajże 10. Trudno bez wglądu w akta stwierdzić ile dokładnie, bo dostępna dla wszystkich lista skazanych na tzw. "czapę" uwzględnia i tych, którzy po apelacji dostali 25 lat.
Jednak bardzo łatwo sprawdzić, że cały szum medialny o fali zwyrodnialców skazanych na karę śmierci zamienioną na 25 lat, którzy niebawem wyjdą na wolność dotyczy .................. uwaga ............ jednego człowieka.
Jednego. Nazywa się on Mariusz Trynkiewicz i zabił czterech chłopców czerpiąc z tego chorą satysfakcję.
Chłopców w wieku mojego Syna. Osobiście nigdy nie wypuściłabym go z kryminału, ale niestety, wyjść musi - bo odpokutował.
Bo takie jest prawo. To, że ktoś kiedyś je spieprzył to jedno. To, że nikt przez te 25 lat tego nie zauważył, to drugie. Jednak ten człowiek karę odbył i na wolność wyjdzie. Za miesiąc i dwa dni konkretnie. Z Rzeszowa. Mam nadzieję, że nie zawita nawet w pobliże mojego miasta.
I co z nim dalej?
Otóż - ten cały szum i straszenie spowodowały uchwalenie nowej ustawy, na mocy której danego przestępcę po odbyciu przez niego kary więzienia będzie można wsadzić bezterminowo do ośrodka zapobiegania zachowaniom dyssocjalnym (a tak naprawdę ponownie uwięzić, tym razem już dożywotnio).
Dodatkowo - wstępne "sito" będzie dzierżył nie kto inny jak dyrektor zakładu karnego bo to ten organ ma wskazywać kto do takiego ośrodka winien trafić. Obawiam się, że "z ostrożności" wytypowanych zostanie sporo ludzi jako potencjalni sprawcy. Orzekać o umieszczeniu ma ......... sąd rodzinny po zaopiniowaniu przez biegłych.

Zakładając, że naprawdę niebezpieczni i nie rokujący poprawy seryjni zabójcy zostali poprawnie osądzeni, po przebadaniu i diagnozach wszelakich też co do rokowań, powinni oni siedzieć dożywotnio. Tak zakładam bo tak powinno działać prawo. Czyli tych ustawa nie dotyczy.
Zakładam, że chorzy psychicznie seryjni mordercy zostali umieszczeni w zamkniętych oddziałach szpitali psychiatrycznych - tych więc też ustawa nie dotyczy.
Zakładam, że wszyscy seryjni mordercy i psychopaci zagrażający innym dostają adekwatne kary uwzględniające szczegółowe badania psychiatryczne i rokowania na przyszłość.
Bo takie założenia trzeba przyjąć w państwie prawa.


Sądzę, że takie same założenia powinni przyjąć politycy i wszyscy tworzący prawo w naszym kraju. Założenia, że w momencie osądzenia sprawcy, eliminuje się przyszłe zagrożenie dla społeczeństwa. Po co więc ustawa o ochronie przed tymi ludźmi w przyszłości? Ewentualnie? Potencjalnie?
Czyli co? Sąd, kara i wszystko do kitu bo nie zabezpiecza jednak - coś tu bardzo nie gra.

Czyli tak naprawdę to masa pieniędzy poszła na uchwalenie czegoś, co w Strasburgu i wszelkich innych komisjach zaskutkuje olbrzymimi karami dla państwa, a dotyczy jednego człowieka, wobec którego zresztą - co już zakrawa na kpinę - ustawa prawdopodobnie nie zdąży zostać zastosowana (sic). Bo została podpisana w połowie grudnia, ale opublikowana dopiero dwa dni temu. Łatwo policzyć - wejdzie w życie po dwóch tygodniach czyli 21 stycznia. Nie bardzo widzę, aby w ciągu kolejnych trzech tygodni można było cokolwiek wdrożyć wobec człowieka, który już zapowiada, że będzie mordował .............. Bo można tylko do momentu kiedy jeszcze odbywa karę. Jak już przekroczy bramę zakładu - jest wolny. I co z tego, że co niektórzy krzyczą: "skandal" !!! I niby jak chcą zmusić wolnego już człowieka do poddania się jakimkolwiek badaniom?

A ja myślę, że to wszystko znowu było pod publiczkę i właśnie tak miało wyglądać.
Ustawa - jakkolwiek w zamiarze miała chronić innych - jest nie do przyjęcia, a została uchwalona mimo że z pięciu ekspertyz zamówionych przez Biuro Analiz Sejmowych u prawników i psychiatrów cztery były dyskwalifikujące, a jedna krytyczna. Prawnicy wskazywali, że ustawa narusza m.in. konstytucyjny zakaz powtórnego karania za to samo przestępstwo i działania prawa karnego wstecz. Psychiatrzy - że pod pozorem leczenia chce stosować karę. I że nie da się leczyć ani zaburzeń osobowości, ani tym bardziej upośledzenia umysłowego.
Prezydent ustawę podpisał i od razu skierował do Trybunału Konstytucyjnego...............

Ustawa w zamiarze miała zapobiegać wypuszczeniu na wolność tych, którzy skorzystali 25 lat temu i uniknęli kary śmierci. Tymczasem temu jedynemu w Polsce przestępcy niczego nie zrobi, a umieści w "ośrodkach" domniemanych przestępców typowanych przez organ wykonawczy, przecząc tym samym skuteczności wymiaru sprawiedliwości.

I tak się zastanawiam.
Ludzie mówią o głośnych sprawach do momentu zapadnięcia wyroku i posadzenia kogoś za kratami. Ten ktoś znika, nie ma go. Nikt jakoś nie myśli, że to jest do czasu, bo nawet "dożywotniacy" teoretycznie mogą opuścić zakład karny. Inaczej każda osoba mająca z nimi jakikolwiek kontakt byłaby śmiertelnie zagrożona, a ten ktoś bezkarny już - bo co więcej można mu przywalić?
I ten ktoś po odbyciu kary wychodzi na wolność - bo po wyroku człowiek nie znika na zawsze.
Zwyrodnialcy wracać do społeczeństwa nie powinni - z tym się zgadzam. Jednak uważam, że ta ustawa niczego nie załatwia, że będzie albo nadużywana, albo martwa - o ile się utrzyma, bo zgadzam się z opiniami, że łamie normy prawne.
Gdyby prawo było stosowane tak jak powinno, to najgroźniejsi bandyci, ci skazani, nigdy nie opuściliby murów więzienia, gdzie spędziliby resztę życia, zgodnie z wyrokiem.
Nie mielibyśmy zagrożenia domniemanymi zbrodniami potencjalnych psychopatów czy innych dewiantów bo siedzieliby w zamknięciu za to co już zrobili.
Ale własnie - to dotyczy tych, co już zrobili.
A co z tymi, którzy są wśród nas? A na pewno są.
Bo ich nawet ta chora ustawa nie obejmuje. Czy powstanie kolejny przepis, obejmujący potencjalnych sprawców i domniemane przestępstwa, a obejmujący osoby wskazane np przez dyrektora szkoły?

Przejaskrawiając - "uprzejmie informuję, że XY złapał koleżankę za pierś co uzasadnia domniemanie, że w przyszłości stanie się potencjalnym sprawcą zbiorowych mordów na tle seksualnym, dlatego proszę rozważyć ewentualne odizolowanie go od społeczeństwa"




A Wy? Co o tym myślicie?





ps. w publikacjach można przeczytać o dwóch zbrodniarzach. Ten drugi jednak nie miał "czapy" tylko 25 lat.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?