poniedziałek, 20 stycznia 2014

Poniedziałek

Czekałam na ten dzień z duszą na ramieniu. Mąż też.


Wziął w pracy dzień wolny, zawiózł mnie do doktora. Odczekaliśmy dwie godziny i razem weszliśmy do gabinetu. Potrzebowałam Męża jako podporę fizyczną (czyli wieszak) i przede wszystkim psychiczną, bo rano dostałam cykora jak nigdy.
Papiery papierami, ale pan doktor chciał mnie obejrzeć.
No proszę - Mąż obok, a obcy facet po gołych cyckach mnie obmacuje i ten nic ! Perwersja normalnie.
Biedny, czuł się strasznie niezręcznie i nie wiedział co ze sobą zrobić.

No i jest lepiej niż gorzej.
Okazało się, że magiczne ręce pana doktora zdołają wyciąć guza z koniecznym marginesem, aby poddać go badaniu. Jakby jego wnętrze okazało się brzydkie, to będziemy działać dalej.
Biopsji gruboigłowej nawet nie sugerował, bo i tak trzeba toto usunąć.
Mastektomia byłaby konieczna, gdyby nie było już jak wyciąć zmiany - ale jest. Sporo tego nosiłam przed sobą całe życie ku utrapieniu mojemu i uciesze Męża i dzięki temu (chyba jedyny plus z mojego punktu widzenia) nadal jest z czego ciąć.
Swoją drogą ciekawe - z jednej strony miseczka E/F, z drugiej A. Powiedzmy, że połowicznie spełni się jedno z moich marzeń.

Mimo w sumie dobrych wieści powiedzieliśmy Synowi prawdę. Całą. Z zaznaczeniem, że został okłamany kiedyś, bo po śmierci Cioci rak dla niego był równoważny ze śmiercią. A teraz wie, że można go usunąć czy wyleczyć i żyć sobie dalej. A to co teraz, to jeszcze nie wiadomo co to jest ale trzeba to usunąć.
Zapytał tylko, czy na pewno wrócę ze szpitala.

To tyle. Do tematu nie będziemy wracać do 13 lutego.


2 komentarze:

A Ty, co o tym sądzisz?