Taki był ten ostatni.
Większość czasu spędziłam w szpitalu u Mamy. Wszystko przebiegło szybko i bardzo sprawnie, ale jednak pomoc w podstawowych czynnościach w czasie po zabiegu była konieczna - chociaż moja Mama-twardzielka nigdy sama by nie poprosiła, jak Ją znam. A tak jak byłam obok, to pomoc przyjęła z wdzięcznością (przecież trzeba było pomóc się ubrać i wręcz nakarmić), mówiąc "z nieba mi spadłaś córciu". Jasssne - sama mnie urodziła, a teraz "z nieba.............." - wymyśliła.................
Faktem jest, że pojechała na salę operacyjną "znienacka" i właściwie nikomu nie powiedziała, że to już teraz, ale wstąpiłam do Niej jak wracałam od onkologa i akurat Ją przywieźli po wszystkim. I jakkolwiek trudno uwierzyć, to bezpośrednio po zabiegu wyglądała o niebo lepiej niż przed. Od razu widać było, że serducho nie idzie na rezerwie tylko pełną parą.
W taki oto sposób mam tyły totalne.
Tworzę dopiero bańki szydełkowe, które zamierzam wręczać wraz z życzeniami. Jak skończę to pokażę, pewnie w przyszłym tygodniu.
Samo dzierganie idzie szybko, ale schną koszmarnie długo, za długo. Dwie doby na bidę, a usztywniam cukrem na styropianowych kulach, których mam tylko 5 i pewnie w poniedziałek polecę dokupić.
No i ukazał się (co w komentarzu już mi napisała wczoraj Beata) artykuł w Polityce.
Zdarłam i udostępniam niżej w trzech linkach:
strona 1
strona 2
strona 3 i ostatnia zarazem.
Zapisało się w jakimś dziwnym formacie, ale może zdołacie to otworzyć - u mnie hula.
Jeśli nie to proszę krzyczeć, coś zadziałam.
Tekst zupełnie inny od dotychczasowych, temat pokazany z innej strony jakby. Przeczytałam w zasadzie bez większych emocji co albo jest wynikiem upływu czasu i całkowitego przerobienia tematu, albo ukazania mojej historii zmienionej w takim zakresie, że ktoś kto nie zna szczegółów, nie rozpozna. I dobrze. Albo mnie się tylko tak wydaje.
Syn ostatnio pisał sprawdzian z przymiotnika. Nie powiedział wcześniej więc nie powtórzył materiału. Wczoraj pani oddała prace. Dostał ................ piąteczkę.
Wniosek wyciągnął niestety najprostszy z możliwych - mamo, nie uczyłem się i dostałem pięć !! Nie wiem, czy go przekonałam argumentem, że zaczął uważać na lekcjach.
Aaaaa, i odkrył stronę "zadane.pl". Nie mógł nie odkryć, coraz więcej korzysta z internetu, tym bardziej, że dostał tablet. Od Mikołaja oczywiście.
A mamusia dostała przed mikołajkami i kompletnie bez okazji prześliczny srebrny komplet od Syna. Dziwię się, że mu sprzedali u jubilera. Wiem, ze zapłacił za to 50 zł (!!!). Ma gest to moje dziecko.
Tyle w skrócie.
Reszta i potem na bieżąco jak się ogarnę.
Mnie się nie otwiera :(
OdpowiedzUsuńMój Mąż skapnął się że to Ty - mimo ze mu trułam o twej historii :) - dopiero gdy doszedł do wątku kazirodczego. Bardzo fajnie i w końcu niejednostronnie uchwycony temat - po wywiadach z waszą Trójką (jest trzech bohaterów historii) jest rozmowa z psychologiem, która przedstawia temat ale moim zdaniem nie podcina skrzydeł ludziom chcącym adopcji.
OdpowiedzUsuńTekst jest w formacie xops (??) i wyświetla się, że podgląd nie jest dostępny, należy pobrać.
OdpowiedzUsuń