czwartek, 1 sierpnia 2013

Melduję się (z Westerplatte)

Już kilkakrotnie dostałam opeer za to, że nie piszę.
No bo to jest tak - jak byłam sama i nie miałam do kogo gęby otworzyć - pisałam. Jak mi było do tego źle i mnie chciało rozszarpać od środka - pisałam dużo. A teraz rozmawiam. Z mężem przede wszystkim.


Zastanawiałam się długo jak to poprowadzić. Znaczy, czy ujawniać moją wcześniejszą twórczość. Prędzej czy później i tak się to pokojarzy, poza tym na poprzednim blogu przydałoby się umieścić jakieś info (jak obiecałam) dla tych bardziej i mniej niegdyś uzależnionych od moich wpisów. Zafundowałam wszystkim, z sobą na czele odwyk heheh...........

"Prawiejakmama" to ja. To ja przeszłam "Drogę przez piekło". Jak ktoś nowy ma ochotę się wydołować to moje wcześniejsze życie jest tutaj. Dziś mam inne i nie zamierzam go zmieniać.


No to jadziem.

Tematów miałam duuuużo, wielokrotnie myślałam, jak to sobie usiądę i opiszę. Taaaa, i na tym się kończyło.
Dziś rocznica Powstania Warszawskiego i dlatego wrócił mi temat, który mnie strasznie ostatnio zbulwersował. Aaaa, bo ja nad morze się wybrałam.

Westerplatte. Miejsce szczególne. Kiedy się o nim mówi, myśli, czuje się powagę tematu, taki powiew historii, grozy, odgłosów wojny - no wiadomo o co mi chodzi. Pompatycznie - miejsce pamięci narodowej. Honor, Ojczyzna, walka, strach, śmierć, bohaterstwo. W każdym razie jest to miejsce, gdzie człowiek sam z siebie, nieświadomie popada w powagę, zadumę, ścisza głos. Przynajmniej ja tak mam.
No i dlatego straszliwie mnie uderzyło to co zobaczyłam i usłyszałam.
Kramy, kramiki, lody, cukierki, pierdołki, świecidełka, muszelki, wisiorki, migadełka, piórka, pierdziawki, gluty i inne gadżety. Są i gazmaski, mundury, wiosiorki z łusek czy "nabojów" ale i one w atmosferze miłej, roześmianej, rozkrzyczanej. Kolorowe jarmarki po prostu. No i oczywiście między tymi atrakcjami dzieciaki, pewnie kolonijne. Kompletnie nie zainteresowane po co tak naprawdę tutaj przyjechały.
Maaaaało. Parking, oczywiście płatny jak wszystko nad morzem. Mało profesjonalny ale to przecież tylko parking i nie jest to istotne. Ale facet, który ową opłatę parkingową pobiera (przy wyjeździe oczywiście bo przy wjeździe daje świstek z godziną zaparkowania, taki odręczny) - ojjjjj on mnie po prostu rozwalił. Siedzi sobie na krzesełku obok swojego auta, drzwi otwarte wszystkie (auta, nie leżaczka :)) a ze środka głośne dudnienie - umca umca........hip-hop i dosco-polo.......... i polski rap....... i lecą ku.wy, ch..e, o ja pier.......lę............



Tiaaaaa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?