poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Niezrównoważona niedziela

Zaczęło się w nocy. Wredny komar wrednie zawisał nad moim uchem i wrednie bzzzzykał akurat w chwili kiedy w końcu zaczynałam zasypiać. Nie dało się. Sprytny, wytresowany, ukrywał się do następnego nadchodzenia snu i ponawiał swoje wredne gierki.


Ciśnienie mi podskoczyło, gorąco uderzyło raz i drugi, zaradzić nie ma jak bo nie po to mi wyłączyli estrogeny żeby teraz mnie hormonami paść. Fitoestrogenów też mi nie wolno i muszę sobie z tą menopauzą poradzić bez wspomagania. 
Wredny komar został w końcu utłuczony, ale ja nie spałam do 4tej.  

Gdzieś koło 7mej w nocy Mąż się ewakuował z sypialni.  Pomimo nocnej walki z wrednym komarem spać mu się nie chciało już,  poprzestawiała mu się doba przez pracę i głupoty mu w głowie, a ja niezdatna do użytku spać chciałam.
Obudziłam się sama, niewyspana, za późno wg mnie i oczywiście - pretensje do Męża dlaczego mnie nie obudził. 
I do Syna, dlaczego jeszcze w piżamie jak pakować się trzeba na obóz.
I do obu - jeden sobie leży przed telewizorem, drugi gra a tyle trzeba zrobić! I na mojej głowie wszystko! I dobrze, że wieczorem zrobiłam sznycle i ugotowałam buraki bo czasu mało i obiadu bym nie zdążyła ugotować. Ale mi śmietany zabrakło, to pójdziesz Mężu do sklepu i kupisz? Jaką? 18% z Mlecznej Doliny. Poszedł szybciutko, bez szemrania zerkając na mnie bojaźliwie, przyniósł dwie, bo nie było 18% tej firmy co powiedziałam, była innej, a on nie wiedział czy ważniejsza firma czy procenty to kupił dwie, jedna 12, a druga 30% i jak się wymiesza to będzie git. Oczywiście focha strzeliłam.
Syn bezstresowo czymś tam się zajął, zagoniłam do szykowania rzeczy na tygodniowy obóz, pytam czy to chce, czy tamto, ile tego, ile tamtego, a ten olewająco wręcz na wszystko "może byyyyyć", no szlag mnie trafiał, musiałam się czepić. Pogoniłam do uporządkowania ciuchów bo co ty sobie myślisz, zostawisz to tak na wierzchu? brudy do prania, czyste poukładać i do szafki, pozbieraj z podłogi te śmieci.... Łypnął okiem na matkę - ale o co chodzi?, zrobił.
Mąż zniknął z pola widzenia, telewizor sobie włączył i siedzi jak trusia. Za głośno, przeszkadza, drażni. Ewakuował się do sypialni. Cichutko pozbierał swoje części garderoby, włączył sobie tam TV i nie wychodzi.
Syn spakowany, naszykowany do wyjazdu zaraz po obiedzie, też zniknął z pola czepiania się.
Przywołuję pochowanych po kątach w domu mężczyzn na posiłek.
Do Męża - wiecznie znikasz w sypialni, włączasz ten telewizor, nie słyszysz, muszę z każda pierdołą tutaj przychodzić!
I do syna później - co to znaczy, że nie zjesz buraczków?.............................

Usiadłam. W środku wszystko roztelepane. Obręcz na głowie, zarzuca mną jakbym pijana była, trzy kawy za mało, boli to co nie powinno bo przecież tego nie ma, wycięli - warrrrczę. Wariatka.

Pytam Męża - pojedziesz? bo ja jakaś zawrócona jestem, boję się dziś kierować. Jasne, jedziemy.
Już nic nie mówię, nie odzywam się, radio gra, wiadomości, pogoda, przysypiam. Mówią, że załamanie pogody, a syna na obóz nad jezioro wieziemy......
Mąż coś mruknął, popatrzyłam na niego, a ten z uśmiechem "cholerna meteopatka". 

Następnym razem zamknę się chyba w piwnicy albo co? Świętych ludzi mam w domu, że ze mną wczoraj wytrzymali. 

Później mi przeszło, wrócił spokój. Musiałam go zresztą użyć, kiedy cudem uniknęliśmy zderzenia z rozpędzonym motocyklistą. Bogu dzięki, nikomu nic się nie stało. W ogóle nic się nie stało (siostra czuwa), ale wczoraj zrozumiałam, że naprawdę można nie widzieć nadjeżdżającego z naprzeciwka motoru, zwłaszcza jak wyjechał zza zakrętu. Nie wyjechał, POJAWIŁ się. A my skręcaliśmy w lewo.
Gdybym nie powstrzymała Męża to wysiadłby z auta i wdał się w bójkę z osiłkiem z motoru. A tamten wściekał się głównie z tego powodu, że nie dał rady sprowokować naszej równie agresywnej i wulgarnej reakcji.
Ejjj, facet, szczęście miałeś żeś nie trafił na mnie nabuzowaną meteopatycznie.


Wieczorem poszliśmy na długi spacer. I na lody. A potem, w domu, otworzyliśmy butelkę białego wina i było bardzo miło.


Dziś na termometrze jest 17 stopni. Zimno.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?