wtorek, 10 września 2013

Kiedyś a dziś

Czas to pojęcie względne. Myśl nie mojego autorstwa, jednak podpisuję się pod nią obiema rękami.


Kiedyśkiedyś (czyli dawno) byłam sama, miałam troje dzieci w tym dwoje wymagających zwiększonego nakładu czasu, pracowałam na pełnym etacie plus dorabiałam na dwóch płaszczyznach i samodzielnie prowadziłam dom.
Wiele razy padałam na pysk ale jakoś przędłam, czas na wszystko znajdowałam i spraw do załatwienia notować nie musiałam.

Dziś patrzę na to z dystansu i nie bardzo wiem jak ja to wszystko mieściłam w 24godzinnej dobie.
Bo dziś nie jestem sama, mam jedno dziecko, nie pracuję (bo z uwagi na stan zdrowia skorzystałam z możliwości i zamiast na rentę przeszłam na emeryturę mundurową tadaaam), a dom prowadzę z pomocą Męża i stopniowo coraz większą Syna.
Na pysk nie padam ale czasu często mi brakuje, a i zapomnieć się zdarza o czymś jeśli nie zapiszę.

Jak to jest ???

Fakt - kiedyśkiedyś czułam się jak automat, maszyna. Dziś czuję się jak kobieta, jak człowiek.
Kiedyśkiedyś wszystko było na tempo, na czas czyli przeważnie nerwowo. Dziś jest spoko, luzik, lajt.
Kiedyśkiedyś nie miałam czasu na żadną rozrywkę, książkę, film, spacer. Dziś mogę i nadrabiam te zaległości.


Powodów takiego stanu (czyli braku czasu) doszukuję się w tym, że:

- kiedyśkiedyś miałam świadomość, że jak czegoś nie zrobię, zostawię, to nie będzie kiedy nadgonić bo nie ma czasu permanentnie. Dziś wiem, że jak nie zrobię dziś, to mam czas jutro ewentualnie - trochę na zasadzie "co masz zrobić dzisiaj zrób jutro, a jutro jest niedziela".

- kiedyśkiedyś byłam tytanem pracy i uważałam, że jeśli sama nie zrobię to świat się zawali. Dziś widzę, że wiele spraw można powierzyć komuś innemu i zrobi równie dobrze, a jak nie to świat się nie zawali. Nawet jak nie zostanie zrobione w danym momencie albo i w ogóle.

- kiedyśkiedyś potrafiłam, a dziś nie potrafię zorganizować sobie czasu (ojtam ojtam)

- kiedyśkiedyś było nienormalnie, a dziś mam tyle czasu ile potrzebuję a nie nadmiar.


Bez względu na powody - dziś czuję się zdecydowanie lepiej. Nie chciałabym i nie potrafiłabym wrócić do tego co było kiedyśkiedyś. Może w przyszłości zajmę się jeszcze czymś zawodowo - teraz nie mogę bo mi dali na 3 lata I grupę ze wskazaniem do pracy "żadnej". Więc odpoczywam.






A jeśli dopadnie mnie coś takiego

to znaczy, że będzie to już klasyczny

SKS (starość k..wa, starość).












Też tak macie?















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?