wtorek, 17 września 2013

Rachunek

Dzień dzisiejszy zaczęłam niejako od otwarcia koperty z pozdrowieniami od PGNiG.





Lubię rachunki za gaz w okresie letnim. Konkretnie u nas to są dwa takie rachunki ostatnio bo zimy, a co za tym idzie okres grzewczy coraz dłuższe, wiadomo - globalne ocieplenie przecież.
Na poprzednią fakturę jakoś nie zwróciłam uwagi. Podwójne rozliczenie, podwójne tabelki to i nic się szczególnie nie rzucało w oczy. Zapłaciłam po prostu i git. I tej wersji trzeba było się trzymać, a nie..... analizować mi się zachciało.
Nawet kawy mi nie trzeba teraz.

Co wyczytałam w tabelkach?
Zużycie gazu za ostatnie dwa miesiące (przy mojej niegospodarności co do mycia garów i jeszcze dodatkowo uwielbieniu prysznica dużym bardzo ciepłym strumieniem) - 37 m3.
Wartość netto tegoż gazu to 41,13 złociszy. Brutto daje to kwotę 50,59.
Ładnie.
Tyle "ładnie". Bo potem następuje brutalna prawda.

Faktura za gaz, za te biedne 37 metrów sześciennych gazu opiewa na kwotę dokładnie 192, 48 zł !!!


Zachciało mi się analizować !
To opłata sieciowa stała tak wywindowała rachunek. Prawie 43 zeta miesięcznie netto, co dało za dwa miesiące prawie 108 zł.

Niestety, mam taką taryfę (W-3.6). Tej cholernej opłaty stałej nie widać w zimie, bo zużywam dużo gazu na ogrzewanie. Na rachunku nie rzuca się tak bardzo w oczy. Poza tym te ogrzewaniowe rachunki z zasady są wysokie, jestem na nie niejako przygotowana (chociaż boli jak robię przelew, ojjjj boli) i ich nie analizuję pod tym kątem. Dużo gazu to i opłaty "okołogazowe" wysokie.
Taryfy nie zmienię, bo będzie niższa opłata sieciowa stała (franca jedna), ale za to za gaz mi dowalą, co przy dużym zużyciu w okresie grzewczym czyli pół roku na bidę jest jednak nieopłacalne.
Nie kijem go to pałą.





Rozważanie zmiany dostawcy gazu mija się z celem. To nie tyle gaz jest drogi, droga jest jego dystrybucja, a dystrybutora nie zmieniamy. Sprawdziłam bo nawet mieliśmy swego czasu taki zamiar.
Dla kogoś kto płaci rachunki na poczcie czy w innym punkcie, taka oszczędność na gazie jest niższa niż poniesione koszty za opłacenie rachunków (bo wtedy dwa są). Są przecież ludzie, którzy muszą mieć papierek z pieczątką, inaczej nie zapłacone i już.





Czyli - wkurzać się można, a płacić trzeba bo inaczej zmarzną nam tyłki w zimie.

Czyli - jednak idę sobie zrobić kawę. A potem zapłacę rachunek.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?