czwartek, 5 września 2013

Pierwsze miłości

Telefon od Syna wywołał takie wspomnieniowe pytanie - kiedy po raz pierwszy poczułam tzw. "motylki w brzuchu" i kto wywoływał te emocje.

I okazało się, że mam z tym problem.
Za moich czasów podstawówka trwała lat osiem (nawiasem uważam że gimnazjumy to pomysł porąbany do spodu i przedwcześnie z dzieci robi dorosłych co na zdrowie im i ich rodzicom nie wychodzi). Jakoś nie przypominam sobie zupełnie aby któryś z kolegów z podstawówki mi się szczególnie podobał czy w pamięć zapadł z tego powodu. Bo z innych jak najbardziej. Na przykład szczególnie utkwił mi w pamięci obraz chłopaków, którzy znaleźli nowe zastosowanie dla mleka w proszku. Na wyłożonej płytkami PCV posadzce korytarza szkolnego sypali z tegoż mleka "ślajkę" (ślizgawkę) i obuci w obowiązkowe wówczas juniorki
 tak wyglądające
jeździli sobie uciesznie (no jak dzieci, jak dzieci) kto dalej. I to tak gdzieś 6ta klasa była?
Jak takie dzieciuchy mogły wzbudzać zawirowania emocjonalne?, no jak?

Pierwsze silne wspomnienie umiejscawiam w okresie wakacyjnym na obozie sportowym. Miałam wtedy pewnie z 13 lat (nie pamiętam dokładnie), a dodawałam sobie do 15 - te 15 pamiętam dokładnie. Pamiętam też, że jak tylko obiekt moich westchnień pojawiał się w zasięgu wzroku, chrzaniłam wszystkie piłki - taaaa, pięknie było i nikt nie zauważył na peeeewno, że "ona się kocha w Obiekcie". Natomiast samego Obiektu nie pamiętam !!!
Co do motyli w brzuchu w tym wieku, że bardziej przypominają robaki w mózgu, czyli w temacie emocjonalnych "fo-pów", niewiele się zmieniło.
Starsza córka sąsiadów co to ją kilka dni temu, znaczy się w środku ostatniego tygodnia wakacji, do brata w odwiedziny zawiozłam też straciła głowę dla jednego kolegi i popisała się pytaniem skierowanym do swojego Obiektu "a co będziesz robił w ostatnim tygodniu wakacji" na co usłyszała okraszoną śmiechem innych odpowiedź "no tutaj jestem przecież, na obozie". 


No ale cóż to za telefon owe wspomnienia przywołał?
Otóż Syn wyjawił nam zamiar poderwania nowej koleżanki z klasy - Wioli. 
Rano przed wyjściem do szkoły stwierdził, że dziś realizuje podrywu punkt 4 czyli poczęstowanie Wioli witaminami (jabłkiem). Wcześniejsze punkty to przedstawienie klasy, oprowadzenie po szkole i poczęstowanie prince-polo. Naprędce przedstawił mi kolejne punkty, które mi w ferworze porannym umknęły, zapamiętałam że punkt 9 to zaproszenie na lody, a punkt 10 to ewentualnie spacer trzymając się za ręce - co zaleca fioletowa krowa.
W czasie dużej przerwy mój syn zadzwonił. "Wiesz co się stało mamo?". Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie wiem i pomyślałam - pewnie dostał 5 albo 6 bo ładne wypracowanie napisał dzień wcześniej. A ten mi mówi "zaprosiłem Wiolę na lody"
Czyli przeszedł do punktu 9 czyli do konkretów.
Czyli dobrze, że pozostałe mi umknęły bo nie warto sobie nimi zaprzątać głowy.

Muszę wykorzystać sytuację w celu nakłonienia Syna do pozbycia się pozostałych samochodzików. 
No bo jak niby zaprosi Wiolę w odwiedziny? 
Ewentualnie oczywiście.
Ekhem.









1 komentarz:

  1. Jaki słodki! To cudownie, że macie taki dobry kontakt. Nie mam jeszcze dzieci, ale marzę właśnie o takim układzie. Wiadomo, że córki częściej się zwierzają, ale czasem myślę, że fajnie jest mieć syna i wychować go na porządnego miłego faceta :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

A Ty, co o tym sądzisz?