Trafiłam na taki artykuł.
Każdy rodzic odetchnie z ulgą, że nie ma takiego problemu w klasie własnego dziecka.
Większość oceni chłopaka jako agresywnego przyszłego bandytę, psychopatę itp.
Mnie uderzyły słowa "dziecko adoptowane ze zdiagnozowanymi zaburzeniami więzi", chociaż rażą mnie te "przystosowawcze". Opis prezentowanych przez chłopaka zachowań może wskazywać na RAD - czyli to co zdiagnozowane ale w takiej bardzo szerokiej formie, pełnoobjawowej.
Większość komentarzy pod artykułem sprowadza się do: wtłuc smarkaczowi lub wywalić ze szkoły.
Oburzenie budzi gradacja ważności problemu - dlaczego agresywna, nieprzystosowana jednostka jest ważniejsza niż reszta dzieci w klasie ? Dlaczego traci większość ? Dlaczego inne dzieci mogą się stresować idąc do klasy, gdzie rządzi chłopak będący postrachem wszystkich, z nauczycielami włącznie, a nie można podjąć przeciwko chłopakowi drastycznych kroków aby go bardziej nie stresować ?
Bardziej? Stresować? Ale resztę dzieci można?
Boszsz, dochodzi do tego, że wszelkie "mniejszości" są ważniejsze od dobra "ogółu"..............
Współczuję dzieciom i rodzicom. Bo jeżeli chłopak jest normalny (w znaczeniu nie jest chory psychicznie) to naprawdę niewiele można wskórać. O zgrozo - póki komuś nie zrobi naprawdę krzywdy !!! Na dodatek rodzice nie chcą współpracować.....
Wtłuc nie wolno.
Wywalić nie wolno.
Przenieść do szkoły specjalnej? Zapewne nie spełni wymogów, poza tym co on by zrobił uczniom w takiej szkole? Zadręczył. On jest pewnie w intelektualnej normie.
Na kształcenie indywidualne w domu rodzice nie wyrażą zgody i nie dziwię się - tyle mają spokoju co go w domu nie ma.
No i co robić?
Posunięcie prezydenta miasta uważam za odważne i w tej sytuacji słuszne. I nie chodzi mi tu absolutnie o chłopca, dla którego klasa została utworzona. Chodzi mi o umożliwienie w miarę normalnej nauki reszcie dzieci. Bo to one wg mnie są tutaj najbardziej pokrzywdzone i im trzeba było pomóc, ich objąć ochroną. To nie dla tego chłopaka, tylko dla nich została utworzona owa klasa.
Bo im można jeszcze pomóc, temu chłopcu już niestety raczej nie. No chyba, że diagnoza jest błędna.
Komentarze pod tym artykułem są przerażające... Czy ci ludzie naprawdę nigdy nie słyszeli o takich zaburzeniach i wszystko rozwiązywaliby siłą? Kto niby miałby zbić to dziecko? Dyrektor? Przerażone dziesięciolatki? A może tatuś jednego z nich, wybrany komisyjnie? ;) Ręce opadają. Obraz prymitywizmu, nędzy i rozpaczy. Decyzja dyrektora chyba jedyna słuszna, ciekawe jaki będzie efekt, ale szkoda chłopaka, szkoda, że rodzice nie chcą współpracować i nie zrobili, albo nie udało się tego zrobić, wcześniej. Mam nadzieję, że jednak uda się do niego jakoś dotrzeć. Przeraża mnie, jak zły na cały świat musi być ten mały człowiek.
OdpowiedzUsuńTak, masz rację, to jest przerażające. Straszne jest też to, że nie da się wypośrodkować. Właściwie jest albo chłopak wymagający specjalnego podejścia, albo reszta dzieci, które w imię czego mają mieć tyły w szkole lub cierpieć krzywdę.
UsuńDorośli nie mogą zrzucać konsekwencji na dzieci, a wszelkie "propozycje" do tego się sprowadzają.
Zostawić chłopaka i dać mu szansę - konsekwencje poniosą inne dzieci.
Usunąć - konsekwencje poniesie ten chłopak, który jakby na to nie patrzeć - ma zaburzone postrzeganie świata i jest na ten świat wściekły.
Pat.
Tak niestety jest z dziećmi dotkniętymi RAD. Potrafią niszczyć wszystko wokół niszcząc siebie samych.