- Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
To jest treść Konstytucji.
Czyli, że to my, rodzice, decydujemy o tym, jakie wartości przekazujemy dziecku i kiedy. Bo my, rodzice, najlepiej wiemy co na danym etapie swojego rozwoju dziecko przyswoi bez szkody dla swojego postrzegania świata. I co zrozumie. I jak mu o tym powiedzieć.
Wstrząsnęło mną pytanie Syna.
Od dawna ma problem z prawidłowym stawianiem stóp. Kiedy zapomni, chodzi z palców. Czasem jest długi okres kiedy nie trzeba go upominać, a czasem jest tak, że kilka razy na spacerze na przykład.
Poradnia rehabilitacyjna nie ma tu co robić - wg lekarza specjalisty. Wizyta u niego nie była jednorazowa.
Czasami, aby jednak nie zapominał i sam się pilnował, stosowaliśmy napomnienie dla niego dokuczliwe (wiem), że chodzi jak modelka. Burzył się na to strasznie ale było to skuteczne. I jest nadal, jednak ja mam już straszliwe opory aby to co skuteczne zastosować. Tym razem nie dlatego, że inni patrzą na mnie wilkiem.
Otóż moje dziecko zadało mi pytanie. Rozbudowane wstępem.
" Mamusiu, skoro ja tak źle chodzę jak dziewczyna, to czy ja na pewno od urodzenia jestem chłopcem?"
No i z tego krótkiego w sumie pytania wzięły się moje rozważania.
Wiem, skąd pytanie. Bo już kiedyś pytał, czy zmiana płci jest zabiegiem odwracalnym. Dla niego pewna pani polityk jest nadal panem.
Dla mnie transseksualizm jest tragedią osoby nim dotkniętej. Nie wyobrażam sobie czuć się mężczyzną w ciele kobiety, bądź odwrotnie. Pamiętam jak nienawidziłam swojej piersi w krótkim przecież czasie świadomości, że zawiera wroga, jak bardzo chciałam się tego pozbyć. Podejrzewam, że w ich przypadku (transseksualistów) może być podobnie, kiedy widzą swoje odbicie w lustrze bądź patrzą na swoje ciało.
Ale czy jest w stanie zrozumieć czy wyobrazić sobie to dzieciak? Dzieciak, który jeszcze jest dzieckiem?
Czy to nie za wcześnie na przedstawianie mu problemu? A przecież musiałam mu wytłumaczyć, poprawka - spróbować wytłumaczyć, wyjaśnić, przybliżyć problem. Bo zostawiony z tym sam będzie główkował czy on nie był kiedyś dziewczynką !! - no matko jedyna...
Nie mam nic przeciwko transseksualistom. Nie jestem rasistką, faszystką, homo-, kseno- czy innym fobem. Tolerancję wpajam mojemu dziecku według własnych przekonań, uwzględniając jego stopień dojrzałości i jego wolność sumienia i wyznania oraz jego przekonania. Tak, jak gwarantuje mi to Konstytucja. I wnerwia mnie, kiedy niby mam to prawo, a wszystko wokoło temu przeczy albo przeszkadza je realizować.
Niech sobie Ci ludzie będą nawet w polityce - ok. Ale niekoniecznie już godzę się na to, aby swój wizerunek czy przekonania podpierali publicznie swoją innością (mniejszością). To, że jakiś polityk wcześniej miał inną płeć niech będzie jego/jej sprawą, musi to wywlekać publicznie? Epatować? Krzyczeć swoją mniejszością?
To samo ze wszystkimi homo. Dziecku mówię, że to ludzie o innych skłonnościach, preferencjach. A on mi na to "fuuuuj", "bleeeeee". A potem bierze jakieś czasopismo i czyta, że ten czy tamten publicznie przyznał się czy oświadczył. I nie zrozumie, dlaczego dla innych nie jest blee albo fuuj i myśli, że może z nim jest coś nie tak?
No przecież nie wmuszę w niego marchewki z groszkiem argumentem, że mnie smakuje i wg mnie jest dobre. Bo dla niego nie jest i nie tknie. On powie, że jest wstrętne.
To samo jest z narodowością. Mniejszości podnoszą jazgot jeśli się cokolwiek na nich źle powie, wszystko sprowadzą do nietolerancji i prześladowania.
Np ciasto "murzynek" to atak na afroamerykanów (bo przecież "czarnych" już nie można), a takie "cycki murzynki" (pyszne zresztą) to już powód do zamieszek ! My mamy szerzyć tolerancję, a oni skrajność.
To samo z religią. Ja nie jestem jakąś zagorzałą katoliczką. Mam przyjaciół innych wyznań i wcale mi to nie przeszkadza, nie pamiętam o tym, to ich sprawa. Syn na religię chodzi, owszem podpisywałam deklarację czy będzie chodził czy nie. Są dzieci, których rodzice nie życzyli sobie nauczania religii w szkole. Te dzieci w lekcjach religii nie uczestniczą. I są z tego powodu wytykane palcami. Możemy mówić i tłumaczyć - są i tyle. Znowu ta marchewka z groszkiem.........
A nie można religii zastąpić etyką? Albo niech ta religia będzie takim parareligioznawstwem? No bo jeśli jest wolność wyznania to przedstawmy jakie są ich zręby.
Nie jestem przeciwko nauczaniu religii katolickiej. Jednak uważam, że nie powinno się to nauczanie odbywać w szkole, do której chodzą różne dzieci. My chodziliśmy na religię do sal katechetycznych przy kościołach. To było dobre. Świadectwo z religii tez było oddzielne.
Nie jestem przeciwko nauczaniu religii katolickiej. Jednak uważam, że nie powinno się to nauczanie odbywać w szkole, do której chodzą różne dzieci. My chodziliśmy na religię do sal katechetycznych przy kościołach. To było dobre. Świadectwo z religii tez było oddzielne.
A już najlepsze jest to - rozmawiałam z człowiekiem, który uważa się za bardzo tolerancyjnego.
I zadał mi pytanie, tonem zabarwionym grozą - nie boisz się puszczać dziecka na chór prowadzony przez księdza ???
Przypomniał mi się stary dowcip.
Czym różni się pedofil od pedagoga? Pedofil naprawdę lubi dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty, co o tym sądzisz?