wtorek, 22 października 2013

Zła matka, zła

Odbyłam wczoraj rozmowę, w której podzieliłam się moimi obawami co do ostatnich problemów szkolnych Syna. I usłyszałam, że źle z nim postępujemy.

Syn chodzi na "terapię" do poradni, celem uzyskania opinii do szkoły o tym, że ma pewne dysfunkcje. Pisałam już o tym co stwierdzono. Te jego mankamenty plus zaburzenia koncentracji i uwagi niestety objawiają się czasami seriami złych ocen mimo posiadanej dużej wiedzy.
W poradni podejrzałam w teczce Syna badanie psychologiczne - spora różnica między skalą słowną, a bezsłowną - znawcy wiedzą co to, a łopatologią znaczy, że wiedzę ma i gadane, ale z pisaniem znacznie gorzej. I właśnie to bardzo widać w szkole. Poza tym widziałam kartę formatu A-4 zadrukowaną z góry na dół i uzupełnioną przez Syna oraz zapis specjalisty na niej "bardzo dobra znajomość zasad pisowni".
A pisząc byki sadzi jak złoto.

Ostatnio Syn miał bardzo złe dwa tygodnie i złapał kilka jedynek. Część już poprawił. Ja nie wymagam od dziecka samych piątek i szóstek, ale wiem, że stać go na więcej i te czwórki z palcem w .... nosie mieć powinien. Bardzo się tym przejęłam ja, on jakoś mniej. Sam z siebie nie garnął się do ich poprawiania, to ja niestety posadziłam do nauki (raczej powtórki bo umie to co powtarzał). Tak jakby mu nie zależało. Wie - bo z nim rozmawiamy - jak dużo ma do stracenia i do zyskania.
No i właśnie tym podzieliłam się z moją rozmówczynią. Powiedziałam też o kumulacji stresów. I że może do tego dochodzić jeszcze siedząca w nim obawa o mnie, o to że i ja mogę się rozchorować i odejść - jak ukochana ciocia. Potrafi kłamać aby sprawić mi przyjemność (bo tak się tłumaczy), a kiedy cokolwiek mnie zaboli to biegnie, podtrzymuje, głaska i ma w głosie strach.

No i usłyszałam. A dlaczego mi tak zależy na jego ocenach? Ten mój napór na oceny może go zestresował i dał sygnał, że co do jego osoby interesują mnie tylko oceny. I żebym odpuściła oceny w ogóle, przestała się nimi interesować nawet jak przyniesie dobry stopień. I niech odczuje poważniejsze konsekwencje, a nie tylko o nich słyszy. Te co już odczuł widocznie są za słabe (a naprawdę staramy się być konsekwentni), w ogóle za dużo z nim o tym rozmawiamy - niech odczuje.

Może i w tym coś jest. Ale te poważniejsze konsekwencje, które wyłuszczyłam, a które miałoby odczuć moje dziecko są za duże. Tym bardziej, że on umie, on się uczy - tylko nie potrafi tego w szkole "sprzedać". Kurcze - na korkach z angielskiego pisze sprawdziany i potrafi na 5 albo 6, to samo pisze w szkole i jest 1 albo 2. Przy mnie potrafi, w szkole nie. Traktowany indywidualnie i pilnowany - zrobi, w szkole - nie. Mnie przecież nie chodzi o te oceny, one same będą konsekwencją tego, że Syn zacznie robić w szkole to co ma robić, a nie odlatywać myślami w kosmos. Niestety - oceniają ocenami za to co on z siebie "wypisze".


Czy mogę odpuścić, nie cisnąć go, skoro konsekwencje to: odpadnięcie z trasy zagranicznej i pewnie wylotka z chóru (na koniec roku przynoszą do okazania świadectwa!), na którym teraz mu bardzo zależy; brak akceptacji w klasie przez większość uczniów (zaniża poziom a w szkole jest ranking); przypisanie w szkole do grupki nieuków i dzieci z problemami wychowawczymi (w tym agresywnych i wulgarnych olewusów); zaniżenie samooceny (znam go, mówi mi "jestem tumanem", a przecież w głowie to ma); kłopot z naprawieniem opinii nauczycieli (znamy to wszyscy, ciągnie się jak smród po gaciach) no i w końcu to jest już 5 klasa, za rok te testy końcowe, które jednak brane są pod uwagę w gimnazjach, a ja nie chcę aby trafił do gimnazjum "spadkowego", w którym może i byłby najlepszy, ale by się zmarnował.
Moje argumenty są za słabe. Usłyszałam, że jak nie odpuszczę to mogę zrujnować nasze relacje.........



Taaaaaa. Zła matka ze mnie, złaaaaaaaaa.





Kim była moja rozmówczyni?
Wczoraj Syn miał kolejne spotkanie w poradni. Tym razem zajęłam jego czas. Rozmawiałam z pedagogiem, który prowadzi Syna. Chciałam nacisnąć o przyspieszenie terminu wydania opinii i wskazań jak wyciągnąć z dziecka to co wie.
Po co mówiłam o problemach i moich obawach?
No chyba jasne - żeby nam pomogli. Chciałam poprosić o jakieś metody, zabawy, sposoby - cokolwiek co mogę zrobić aby moje dziecko potrafiło się skupić na tym co akurat robi, odrzuciło fotodermatozy jak robi matmę albo grawitację jak uczy się historii i potrafiło pokazać swoją wiedzę wtedy kiedy trzeba.
Jest zapisany na terapię biofeedback, ale termin rozpoczęcia przypada w maju przyszłego roku - czyli praktycznie po piątej klasie. Prywatnie nas nie stać.


No to dostałam "cokolwiek"........... Mam odpuścić oceny...............


Nasza rozmowa trwała godzinę, godzinę przeznaczoną dla Syna. W tym czasie on siedział na korytarzu, sam, nudził się jak mops. Ja sama, kiedy na niego tam czekam, albo biorę książkę, albo uruchamiam coś na komórce. On poprosił o mój telefon i konkretną na nim grę, którą zresztą zainstalowałam dla niego. Dałam. BŁĄD................ miał się nudzić.


Przyszłam do domu i powiedziałam o wszystkim Mężowi. Widziałam, że lekko nim telepnęło, powiedział niewiele. Ale zasugerował to, co ja już miałam w podświadomości. Niby z uśmiechem, ale.....
Sprawa Bajkowskich











6 komentarzy:

  1. Aż strach zwracać się o jakąkolwiek pomoc do tych tak zwanych "specjalistów". Zamiast pomagać i wspierać, tylko wyciągają od ludzi pieniądze, szufladkują i przyklejają etykietki, nawet nie próbując wczuć się w sytuację konkretnej rodziny i dogłębnie zbadać problem. Naprawdę ciężko znaleźć prawdziwych profesjonalistów - takich, dla których ich praca jest nie tylko sposobem zarobkowania, ale również pasją i potrzebą serca. Mam nadzieję, że Wam jednak się to uda i że terapia przyniesie oczekiwane efekty :) Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam przekonanie, że niestety terapia w aktualnej formie niczego nie zmieni. Tak strasznie długo trwa wydawanie opinii dla szkoły. Syn dostaje jedynki z dyktand bo mimo doskonałej znajomości zasad pisowni ładuje błąd za błędem. Tego nie zmieni żadna terapia. Obniżane ma oceny za niestaranne koślawe pismo, niestety jak pisze szybko to i brzydko, jak pisze wolniej to nie nadąża i np nie zapisze co zadane, a za brak zadania dostaje znowu jedynkę. Błędne koło. Będziesz miał wyższą ocenę to pisz staranniej i bez błędów ale oczywiście wszystko. A on tego nie jest w stanie zrobić i nigdy nie będzie - potrzebujemy tego orzeczenia, a nie terapii. Stąd wizyty w poradni właśnie, u specjalistów którym od dawna przecież nie wierzę i nie ufam.

      Usuń
  2. Z PPP zrezygnowalam po roku, nic nam nie dala, diagnozy brak, brak pomocy jakiejkolwiek, system zawiódł. Niestety będę musiala tam wrócić, alternatywy nie ma, a mojego syna czeka szkola.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. coś i ja wiem na temat ...wizyta prywatna u specjalisty ruszyła sprawę, jest diagnoza. Jest tez opinia nauczycieli szkalująca syna. Nie wiem czy się coś zmieni. Jestem u granic wytrzymałości. Trafiłam do dobrego ośrodka, na terapię syn będzie chodził od połowy listopada, będzie uczył się funkcjonowania w społeczeństwie...A wszystko to, że nie jeżdzi na wózku, ma nogi i ręce i w 100 proc. sprawny mózg...czyli choroby nie widać, to znaczy cham i dziwak jest...cza zniszczyć...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogranicz synkowi telewizję , gry, słuchanie muzyki z CD, radia....Nie za karę. Jeśli to zrobisz skupienie uwagi wzrośnie. U mojej córeczki to właśnie przyniosło rezultaty. W dzisiejszych czasach jesteśmy bombardowani przez reklamy , bilbordy, ruchome obrazy a to osłabia koncentracją uwagi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ograniczam. On się rozkojarza do tego stopnia, że wystarczy cokolwiek, np. bierze do ręki coś co jest w zasięgu i zaczyna się tym bawić zupełnie podświadomie co już go rozprasza. Wyjmuję to coś z ręki i jest lepiej. Poza tym uciekają mu myśli w rejony, które go interesują bardziej. Ma ogromną wiedzę taką "pozaszkolną" - czyta o górach a zaraz opowiada o jądrze ziemii. Zobaczy w książce samolot opryskujący las i opowiada o myśliwcach, które rozpoznaje z nazewnictwem - ostatnio zagiął kolegę naprawdę kumatego w te klocki, a mnie szczęka opadła. Sam się nauczył......
      Jasne, że ograniczamy.......

      Usuń

A Ty, co o tym sądzisz?