Zapowiada się bardzo interesujący artykuł, tym razem w Polityce.
Rozmowa z Panią Redaktor była długa i sympatyczna, ciekawa jestem jak to będzie wyglądało na papierze.
Powiadomię kiedy.
Przy okazji uświadomiłam sobie coś, co mam pod nosem - czyli normalka, że nie zauważyłam wcześniej.
Od dwóch lat obserwuję budowanie i umacnianie więzi dorosłej osoby z dzieckiem, która zaistniała w życiu tegoż dziecka liczącego wówczas lat 9. Między moimi facetami jest autentyczna bliskość, zaufanie, troska i prawidłowa relacja syn-tato.
Mąż nie przechodził żadnych szkoleń na rodzica. Cała rodzina wykorzystywała go do doraźnej opieki nad dzieciakami, które go uwielbiały ( teraz to już dorośli ludzie), jednak nie miał wcześniej stałej, codziennej styczności z dzieckiem w relacji dziecko-rodzic.
Syn jest dzieckiem, które zawsze otoczone było troską i miłością, które zawsze miało Dom (a Dom to ludzie, nie ściany) i swoje w nim miejsce.
Więź między nimi nawiązała się szybko, a dziś nikt by nie powiedział, że ci dwaj nie są ze sobą od zawsze.
Wniosek sam się nasuwa.
I jeszcze coś związane z powyższym.
Mając problem, jak załatwić sprawę ze mną, Syn ma kogo się poradzić. Tato wskazuje mu sposoby, jak sobie radzić w życiu w sytuacjach trudnych, gdzie jedną ze stron jestem ja - na codzień wskazująca mu to samo w relacjach z innymi. Np. ostatnio wynegocjował ze mną przedłużenie terminu na coś, co miał wykonać. Sam by tego nie wymyślił, trzeba mu było podpowiedzieć. Nie ja, tylko ktoś inny.
I to jest fantastyczne.
Chociaż nie cierpię, jak się "kłócą"...........
jest..czytam...
OdpowiedzUsuńJa też wczoraj kupiłam po informacji od Autorki
Usuń