Dziś miało być o czymś innym, ale co się odwlecze.....
Wczorajsza publikacja zmieniła mój zamysł i dziś będzie troszkę na jej temat.
Mąż miał obawy związane z moją reakcją na ewentualną miażdżącą krytykę internautów, obawiał się czy mi to nie zaszkodzi, nie podłamie. Nie był zdecydowanie przeciwny opublikowaniu tekstu, jednak podejrzewam, że gdyby miał powiedzieć "tak" albo "nie" to wybrałby to drugie. Z uwagi na mnie. On nie lubi również moich powrotów w przeszłość do zamkniętych rozdziałów mojego życia.
Ja jednak uważałam i nadal uważam, że temat i jego upublicznienie było i jest ważne. W ciągu ostatnich kilku lat przekonałam się jak bardzo.
Chodzi o prawo do informacji, wiedzy i pomocy.
Moja Droga przez piekło nie miała być i nie jest odstraszaczem, nie miała i nie ma zniechęcać do adopcji. Miała pokazać, że to nie jest sielanka, że pewne problemy mogą przerosnąć najwytrwalszych, że sama witamina M (miłość) może nie wystarczyć.
Taką samą świadomość mają Rodzice Adopcyjni, którzy na moje wpisy trafili wcześniej. Z kilkoma osobami poznaliśmy się osobiście. Wymieniłam korespondencję z wieloma innymi. Ja sama znam kilka rodzin adopcyjnych, które funkcjonują jak każda inna rodzina biologiczna (.... wolę określenie naturalna). Nadal jestem za adopcją. Ale w pełni świadomą i przy trudnościach - wspomaganą mądrą i rzetelną pomocą. Bez żebrania, poszukiwań, oczekiwania na pomoc miesiącami.
Taką samą świadomość mają Ci, którzy w adopcji polegli tak jak ja. Dostałam mnóstwo meili od takich właśnie zdruzgotanych rodziców adopcyjnych, nie pojmujących co zrobili źle że dziecko ich po prostu nie kocha. Rodziców bojących się rozwiązać przysposobienie, a żyjących w swoim piekle. Ludzi koszmarnie samotnych i nieszczęśliwych. Jak ja wcześniej. Dlatego wiem jak ważne sprawy poruszyłam pisząc tamtego bloga.
Pod skrótową formą artykułu (w e- Gazecie Wyborczej, link w poprzedniej notce pod słowem "reportaż") pojawiło się i nadal pojawia sporo komentarzy. Dyskusja jest bardzo ciekawa i merytoryczna.
Ja zamknę temat pewnym poleceniem.
Polecam książkę. Znowu ciężki kaliber.
Nie będę pisać o czym jest bo wstawiam to niżej. Tytuł już mówi sam za siebie.
Czym natomiast była ta lektura dla mnie?
Uświadomiła mi, czego uniknęły moje dzieci.
Wszystko.
Dramatyczne wydarzenia w domu opieki społecznej Napisana w formie listów do Pana Nikt historia chłopca oddanego w wieku dziesięciu lat do tymczasowego domu opieki społecznej w prowincjonalnym mieście Polski lat 80. Tam zaczyna niezwykłą korespondencję z wymyśloną przez siebie postacią, której opowiada o budzących grozę stosunkach panujących w zamkniętym świecie dzieci wykorzystywanych seksualne, szantażowanych i bitych.
Warto przeczytać.
Beonda poważnie uważasz że ta dyskusja jest tam merytoryczna? Ja się właśnie załamałam większością komentarzy... dla większości wpisujących wszystko jest 0-1 ...
OdpowiedzUsuńZobacz jak różnie to odebrałyśmy - Co człowiek to opinia :)
Bo Ty patrzysz na temat z punktu widzenia mamy adopcyjnej. Nie ma się czym załamywać. Dyskusja poszła wg mnie w stronę "co zamiast adopcji", a ludzie jakie pojęcie mają to widać. I jak różne poglądy. Stąd pewnie wrażenie 0-1 ale jednak na temat publikacji.
UsuńMnie osobiście najbardziej spodobało się stwierdzenie, że matka od biologicznego dziecka wszystko zniesie, ubrane w słowa "z czasem jej przejdzie".
Poczytaj komentarze bez zaangażowania.
Pewnie nie mogę już bez zaangażowania :)
UsuńNie uważam, że Matka od biologicznego dziecka wszystko zniesie... znam rodziny, gdzie i tam Rodzice odpuszczają... Odpuszczają dla własnego dobra ale to i tak boli.
Zawsze boli. Ale przestaje. Czas leczy rany - truizm bardzo prawdziwy.
UsuńDzień dobry, ja tu pierwszy raz ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że za jakiś czas, może już niedługo, pozna Pani odpowiedź na pytanie, jaki wpływ na dzieci miała Pani obecność w ich życiu. Nie wszystko poszło tak jak Pani chciała, ale i sytuacja była potwornie trudna. To, co Pani robiła, miało sens, przyniosło coś dobrego. Teraz dzieci znajdą się w innej sytuacji życiowej, dzięki której może coś zrozumieją. To, co dobrego dostały, na pewno jeszcze nieraz zaprocentuje w ich życiu.
Mądre słowa, mam nadzieję, że tak właśnie będzie...
OdpowiedzUsuńw pani relacji znalazłam to ,co sama przezylam jako matka adopcyjna .niektóre zachowania syna były identyczne ,jak te opisywane przez Pania[oprócz kazirodztwa].Były szokujące i niezrozumiale.Do tej pory winy szukałam w niewlasciwym wychowaniu go .Dzieki Pani przezylam swoiste oczyszczenie i zrozumiałam co mnie spotkalo.
OdpowiedzUsuńPo tym wpisie Mąż zrozumiał, dlaczego upublicznianie tematu jest dla mnie takie ważne i że to naprawdę ma SENS.
UsuńA ja cieszę się, że mogłam pomóc.
Czego uniknęły? One i tak nie mają tej świadomości, będąc TAM też by jej nie miały. Więc po co ich żałować, nawet jeśli decydujemy się zostać rodzicem dzieci poprzez adopcję nie znaczy to, że będziemy znosić upokorzenia i ból...Ja temu, co dałam rodzinę a którą zbezcześcił, życzę aby trafił TAM, aby się nauczył żyć, może jestem wyrodna - ogólnie nie rodzona, ale jak wredna macocha z chęci zemsty tego mu życzę. Za lata zmarnowanego życia, za to, że nigdy niczego nie odwzajemnił. Tacy ludzie nigdy nie powinni wychowywać się w rodzinach, bo ją niszczą od środka, nasze życie małżeńskie przez 8 lat legło w gruzach, życie moich dzieci również. Opisać to, to za mało miejsca. Może kiedyś wydam książkę na ten temat. Jedynie co mogę teraz rzec, że nienawidzę go i cieszę się, że niebawem nastąpi koniec udręki mojej rodziny. Nie interesuje mnie gdzie zostanie przekazany- byle z dala od nas.
OdpowiedzUsuńTo było tez Twoje dziecko. Szok. Jak można życzyć źle bezbronnej istocie. Zawsze dorosły jest winny a to co tu piszesz to tłumaczenie, bo nie dopuszczasz do siebie, ze zwyczajnie dałaś ciała i nie podźwignęłas tematu. Nigdy niczego nie odwzajemnił? Bo nie musiał. Kocha się bezwarunkowo a Ty mu tego nie dałaś
UsuńJakiej bezbronnej? Dzieci to też ludzie, tylko mniejsi. Też potrafią być podłe, agresywne. Znam przypadek, gdzie ludzie adoptowali chłopczyka mając już dwoje swoich dzieci. Chłopczyk zrobił im tak samo piekło z życia. Próbował podpalić im dom. Ja bym takiego dzieciora natychmiast oddała. Matka nigdy nie powinna narażać swojej rodziny dla cudzego dziecka. A zbudować więź z dzieckiem-potworem taką, aby je uznawać za swoje, jest niemożliwe. Matka zastępcza to nie worek treningowy. Już pomijając, że utajanie informacji o tym, że dzieci są z kazirodczych związków albo upośledzone to po prostu gnójstwo. Niech sobie te durne babska same wezmą na wychowanie takie dzieci! Powodzenia!
Usuń