sobota, 28 września 2013
Jaka matka taki syn
Cholera, cholera, cholera, CHOLERA MAĆ !!!
We czwartek byliśmy u ortodonty.
Temat wziął się pewnie stąd, że siedzieliśmy na wprost drzwi okulisty.
Syn powiedział, że siedzi teraz w trzeciej ławce (siedział w ostatniej bo wysoki) i nie widzi co pisze na tablicy. On zawsze miał problemy z pisaniem (bo nie cierpi pisać) i szukał wymówek, oczy miał badane, więc tłumaczenie, że siedzi za daleko od tablicy i nie widzi jakoś mnie nie przekonywało. Potem Syn chciał pograć na mojej komórce. Zażartowałam, że nie dam mu smartfona, bo muszę dbać o jego oczy - skoro nie widzi tego co na tablicy. Stwierdził, iż żałuje że to powiedział, chciał udowodnić, że wszystko ok i.................. nie był w stanie przeczytać na drzwiach tekstu, który bez problemu czytał inny chłopiec.
Paski widzę mamo................ Ja pierdzielę. Oczy na pewno miał sprawdzane rok temu i wzrok sokoli, a tu niedowidzi niepokojąco bardzo.
Mamusia spanikowała.
Pierwszy okulista, oczywiście prywatnie - termin 9.10, kolejny 3.10, kolejny następnego dnia czyli wczoraj. Na dodatek cenowo po kolei 100, 80 i 60 zeta. Okazało się, że ta do której ostatecznie Syn trafił, poza tym że najszybciej i najtaniej, jest okulistką mojego Taty.
Moje dziecko jest krótkowidzem. Dostał receptę na oba oczy po minus 1. I jakieś białe plamki do obserwacji, kontrola za pół roku ale proszę się nie martwić, to pewnie dlatego, że szybko rośnie.
I ta moja wściekłość wynika z tego, że pewnie ma to po mamusi.
Wiem że to jest idiotyczne, irracjonalne, durne i nie powinnam, ale ............... mam wyrzuty do samej siebie, nie lubię się za to co mu przekazałam. Nieistotne, że nie miałam na to absolutnie żadnego wpływu.
Wiem, że mnóstwo dzieciaków nosi okulary i wszelakie monitory robią swoje - ja to wiem. Co absolutnie nie umniejsza prawdopodobieństwa, iż jako krótkowidz ja mu ową skłonność przekazałam i dziecko musi być wspomagane noszeniem korektorów.
Wystarczyłoby, że już nosi aparat ortodontyczny, że pewnie będzie miał rwane (jak ja, jasne, prossste) zdrowe zęby aby zrobić miejsce na inne bo się nie mieszczą wszystkie w szczęce - wystarczyłoby.
Ale nieeee, jeszcze okulary. Kochana mamusia.........................
Już się robią. Wybrał sobie takie jakie chciał, nie patrzyłam na cenę (a na sobie sknerzę oczywiście), mają być wygodne i jemu się podobać. Bo ja dokładnie pamiętam swoje pierwsze, ohydne, ciężkie, rogowe, pa-skud-ne (innych nie było) i jak bardzo nie chciałam ich nosić.
Synowi jakby perspektywa noszenia okularków nie przeszkadza, a ja jestem na siebie zła.
I nic na to nie poradzę, tak mam.
Teraz doskonale rozumiem co i jak bardzo wyrzuca sobie mój Tato, nawet nie mając żadnych podstaw bo z tego co wiem nigdy kobietą nie był (jak coś przekazał w genach to na zasadzie "podaj dalej" jeżeli w ogóle przekazał). Teraz rozumiem. Mam tak samo po Nim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeśli to Cię pocieszy to napiszę, że i tak wcześnie ma wykrytą wadę.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci też noszą okulary, plusowe. Najpierw byłam z córką (4l), bo zezowała (wszyscy mi wmawiali, że wymyślam), a okazało się, że faktycznie ma zeza, do tego astygmatyzm i +2,5.
Później byłam z synem (8l), wyszło mu +4,5. Jak on sobie dawał radę w pierwszej klasie to sama nie wiem, fanem pisania i czytania to nie był na pewno. Jak powiedziała pani dr wadę ma od zawsze, mogła się tylko pogłębiać z wiekiem, a rok wcześniej inny okulista nic nie wybadał.
ustausta
Nie oskarżaj się. Ja zaczęłam nosić okulary w wieku Krzysia. Wadą pogłębiała się szybko. Dziś jestem jak kret, ale wada od kilku lat już nie rośnie. Jestem krótkowidzem. Mama dalekowidz, ojciec wzrok sokoła. Nigdy nie wiesz, co od kogo, co genetyczne, a co przypadkiem.
OdpowiedzUsuńJa się nie oskarżam, ja odczuwam dyskomfort. Taka świadomość jest we mnie i mi dokucza. A Syn wydaje się nawet cieszyć i nie może doczekać się "wejścia okularnika".
OdpowiedzUsuń