W czasie ostatnich kilku miesięcy zauważam, że nasze miasto się wyludnia. Na ulicach jest coraz mniej ludzi, przeważają osoby starsze, młodzież w wieku szkolnym i dzieci.
Miasto należało do tych liczących ponad 120 tysięcy mieszkańców, kiedyś nawet było miastem wojewódzkim. Niegdyś wejściu na rynek towarzyszył taki pomruk głosów, jak w ulu. Ciężko było ustrzelić wolne miejsce na wieczorną nasiadówkę towarzyską. Dziś - poza jakąś masową imprezą kiedy na rynku zbiera się pół miasta (chociaż i tak jeszcze kilka lat temu ciężko było nawet się przez tłum przebić jak grał ktoś znany, a dziś można w miarę swobodnie przejść) - jest cisza i spokój.
W centrum jest coraz więcej pustostanów. Fakt, że właściciele pozbyli się lokatorów - czy to cenami najmu, czy eksmisjami, czy w końcu w sposób naturalny, jednak puste okna straszą. Nie ma chętnych do zamieszkania czy zagospodarowania odzyskanych lokali.
Nie pomogło uruchomienie wyższej uczelni, jej rozwój i rozbudowa. Kształci, jednak ludzie nie zostają w mieście.
Brakuje pracy.
Miasto ładuje sporo pieniędzy na rewitalizację. I jest coraz więcej pięknych miejsc, pięknie oświetlonych, aż przyjemnie wyjść wieczorową porą i przejść się po Starówce. Niestety, ławeczki w tych miejscach natychmiast opanowują miejscowe żule skutecznie już samym smrodem przeganiające innych korzystających z uroków zrewitalizowanych obiektów. Bleeee. Miasto żuli.
Wieczorem miasto umiera zamiast tętnić życiem. Już koło godz. 18tej po chodnikach pomykają sporadyczni przechodnie. Najlepiej to widać na krótkich filmikach - uderza brak mieszkańców.
Zastanawiam się, czy to efekt braku pieniędzy, rozrywek, towarzystwa, chęci do spotkań poza domem, strach w końcu bo agresji wokół coraz więcej, czy własnie - emigracji ?
Bo jednak czasami w dużych centrach handlowych nie ma gdzie zaparkować (a miejsc mnóstwo), a wewnątrz tętni życie.
Moja siostrzenica od dwóch lat mieszka w Niemczech. Siostrzeniec skończył szkołę i niebawem wyjeżdża do niej. Likwidują mieszkanie tutaj, mąż Siostry przenosi się do swojej matki. Duże mieszkanie z wysokim czynszem wraca do właścicielki.
A mnie towarzyszy temu faktowi bardzo przykre uczucie pojawiającej się pustki. Znikają ziemskie ślady mojej Siostry.......
Czy wszędzie tak jest?
Mieszkam w Warszawie, pochodzę z innego miasta wojewódzkiego. Z mojego rodzinnego miasta wyjechało mnóstwo osób, z mojego liceum zostało tam może 5 osób. Ale obserwuję teraz, że z Warszawy wyjeżdza coraz więcej moich znajomych, młodych absolwentów. I nie na "zmywak", a układać sobie lepsze życie, bo niestety Warszawa na tle innych miast europejskich jest absurdalnie droga, a oferuje o wiele mniej.
OdpowiedzUsuńWięc chyba taka kolej rzeczy, tylko co będzie dalej i co będzie z tymi miastami za 20 lat?
Pozdrawiam