piątek, 16 sierpnia 2013

Mówić, nie mówić ?

Najpierw bonus dla 1000 Gościa na moim blogu.
The winner is (nie, nie znam angielskiego, mnie uczyli rosyjskiego, a nauczyli niemieckiego) ............. Miiillllllkaaaaaasun. Ekstra czekoladka dla Ciebie - witam wśród moich "Czytaczy". Się Pani częstuje :).





          Rozważam sobie od kilku dni taką kwestię - czy Syn powinien znać prawdę. Czy dziecko powinno wiedzieć co mamie dolegało. Czy zostawić go w przeświadczeniu, że miałam wypadek na szkoleniu, w co nadal wierzy ? (bo dlaczego miałby nie wierzyć, nigdy go nie okłamałam w sprawie ważnej i istotnej dla niego).
Dziś byłam bliska powiedzieć mu prawdę ale się powstrzymałam. Zwrócił uwagę na asymetrię więc był dobry pretekst do dalszej rozmowy, ale....... no właśnie, boję się jego reakcji. Nie chcę aby bał się o mnie przy byle przeziębieniu.
Jest jeszcze za wcześnie, a nie wiem też czy przyjdzie taki moment że stwierdzę - ooo, to jest odpowiedni czas. 
Z drugiej strony - może usłyszeć (chociaż się pilnujemy), poskładać do kupy wszystkie strzępy tego co usłyszał i będzie problem. Bo on mądry jest.
Z trzeciej strony - jestem wyleczona, więc może nie potrzeba w ogóle go w temat wprowadzać.
Z czwartej strony - może przyjść taki czas, że będzie szukał w domu dowodów na to, że nie jest na przykład adoptowany. Słyszałam, że sporo dzieci/nastolatków w okresie buntu szuka powodów do wykrzyczenia swoich racji i dowodów na "nie możesz mi rozkazywać". Zresztą i teraz z czystej ciekawości może zerknąć w dokumenty gdzie stoi jak wół i to po polsku (kurcze, nadal mnie samej trudno uwierzyć że to moje). A teczka z dokumentacją leczenia gruuuba i pozbyć się jej nie mogę. A i szafek zamykanych na klucz w moim domu nie będzie już nigdy.

Są i inne jeszcze strony i większość z nich wskazuje na konieczność posiadania tejże wiedzy przez mojego syna. W przyszłości. Zatem trzeba mu powiedzieć. Tylko kiedy. Żeby nie za wcześnie bo będzie się bał. I żeby nie za późno bo będzie miał pretensje. No i żeby się nie dowiedział sam bądź od kogoś.
Proooszsz, jak kłamstwo jest ciężko wyprostować.........

A dlaczego nie wie? Prosta sprawa. Jak mogłam powiedzieć Synowi dlaczego usunęli mi pół piersi trzy miesiące po tym, jak jego ukochana Ciocia zmarła na raka ??? 
Bo z "podwoziem" było łatwo - z ogromną powagą stwierdził "skoro się mamusiu zdecydowałaś to ja się zgadzam. Niech ci wytną te jajniki żebyś nie zachorowała jak ciocia. Ale zdajesz sobie sprawę (!), że nie będziesz już mogła zajść w ciążę?"


Taaa, no i te sytuacje kiedy staje za moimi plecami i czyta, czytacz jeden.......



Dobre do rozważań, można sobie głową pokiwać. Pomaga.










3 komentarze:

  1. Dziękuję, dziękuję:) poproszę tą w złotku, musi być pyszna...achhh
    milka-od emilka, sun-słońce :)to tak w kwestii mojego nicka

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    zajrzyj na blog chustka.blogspot.com, tam gdzieś jest cały post i mnóstwo komentarzy na ten temat.
    Jak znajdę podam dokładny link...

    pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bloga Joanny znam.
      Na temat tego, że powiedzieć muszę mam wyrobione zdanie. Jak inaczej uzasadnić to czego go uczymy - lepsza najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo. Kwestia tylko - kiedy to zrobić. Myślę, że po prostu muszę utrafić dobry moment, a takie w każdej naszej trudnej sytuacji następowały.

      Usuń

A Ty, co o tym sądzisz?