wtorek, 20 sierpnia 2013

Okulary czyli spławić klienta

Końcem ubiegłego roku miałam spore problemy z kierowaniem autem w porze wieczorno-nocnej, a to z uwagi na moją krótkowzroczność i zdecydowanie za słabe szkła.

Jakoś tak mi w ostatnim roku wzrok poleciał, może z uwagi na inne atrakcje zdrowotne. Ponieważ czekałam na przypływ gotówki, sprawę kupna nowych okularów odłożyłam na czas, kiedy będę mogła wybrać nie patrząc za bardzo na cenę. A co do oprawek to strasznie wybredna jestem, ciężko mi utrafić.
W model i w cenę.
Swoją drogą - na ciuchy czy buty wydaje się spore sumy, a okulary człowiek nosi na co dzień na nosie i kasy szkoda.
Ale - będąc na jakichś zakupach w galerii zwróciłam uwagę na taki sieciowy salon optyczny reklamujący się nierzeczywistymi wręcz cenami za oprawy razem z soczewkami do tego. 45 zł ??!! Nie-mo-żli-we, normalnie musimy to sprawdzić. I ewentualnie, może, czemu nie, jeśli tak tanio to nawet żeby na chwilę, żebym zaczęła jeździć nocą, a ten mój bidny mąż mógł piwko sobie strzelić a nie tak o suchym pysku.....
Za 45 nie było, ale w gablocie z tymi za 80 !!! równocześnie sięgnęliśmy po te same oprawy. TE ! Koniec, nie inne, te chcę i już.
Jak przyszło co do czego, znaczy przyniosłam receptę to się okazało, że z tymi akurat szkłami to nie 80 jak w reklamie tylko 165. Też jak za okulary i to w takich oprawach (ochach, o takich myślałam, takie chciałam) cena żadna. Poczekałam jakieś dwa tygodnie, odebrałam okulary. Wprawdzie jedna soczewka była zamontowana nieco krzywo, jednak tylko ja to widziałam, a w użytkowaniu nie przeszkadzało. I super.
To było w styczniu.

Gdzieś po dwóch tygodniach końcówki zauszników się poluzowały, zaczęły być ruchome, dawały się nawet po jakimś czasie ściągnąć. Unieruchomienie ich kropelką odkładałam w czasie (i dobrze), w sumie nic takiego się nie działo.

Po 5 miesiącach na jednej soczewce pojawiły się małe łezki, jakby zamazane kropelki. Liczne, mniejsze i większe. To już mi przeszkadzało, nie dało się tego usunąć ani na mokro ani na sucho, na powierzchni soczewka gładziutka zatem do reklamacji.
Trudno, pojechałam tam gdzie okulary zakupiłam i reklamuję. I się zaczęło.


Pani okulary obejrzała, samodzielnie opisała uszkodzenia "krzywo zamontowana lewa soczewka, odpryski na lewej soczewce, odpadające końcówki zauszników", zaznaczyła żądanie klienta "naprawa lub wymiana", okulary zabrała, wręczyła mi kserokopię zgłoszenia reklamacyjnego i kazała czekać.
Dwa tygodnie.
No suuuper, wracamy do kurzej ślepoty.
Chcąc nie chcąc polazłam do mojego stałego optyka i za marne prawie 400 zł zamontował mi w mało używanych niegdyś oprawach nowe szkła. Bo już lato było więc kazałam sobie jeszcze fotochromy, a co.

Gdzieś po tygodniu pani zadzwoniła i bardzo miłym głosem oznajmiła mi, że dwie usterki (żyłka i zauszniki) naprawią, a soczewkę wymienią jak zapłacę 30 zł bo uszkodzenie jest od lakieru. Do włosów. Taa, wszyscy wiedzą przecież, że lakierem pryska się (o ile w ogóle) w okularach. I makijaż też w okularach się nakłada.
Nie zgodziłam się na dopłatę, kazałam sobie to dać na piśmie.

Gdzieś po tygodniu pani zadzwoniła i miłym głosem oznajmiła, że pismo jest i mogę po nie przyjechać a jak nie to oni mi przyślą do domu. Pojechałam. Pani wręczyła mi pismo, które przytoczę w całości zachowując pisownie oryginalną:  "W związku ze złożoną w naszym punkcie reklamacją informujemy co następuje: Uszkodzenie jest uszkodzeniem mechanicznym w związku z tym reklamacja nie zostaje uznana. Jednakże dla dobra naszego klienta proponujemy zakup nowych okularów ze zniżką 50%. Z poważaniem".
No proszę - klient się nie zgodził na 30 zeta to niech sobie zapłaci teraz połowę za następne. Okularki obejrzałam, nie zrobiono NIC.
Nie ze mną te numery.
Na tymże pisemku napisałam odręcznie (a niech się pomęczą) że się nie zgadzam, że proszę o odniesienie się konkretnie do poszczególnych wad - co do oprawy, soczewki i wykonania usługi i żądam pouczenia o przysługującej mi teraz drodze prawnej. No i napisałam im jeszcze, że okulary użytkowałam zgodnie z ich instrukcją użytkowania wyrobu (dostałam takową, bo nie każdy okulary nosić potrafi przecież). Nawiasem, w owej instrukcji nic o lakierze nie było.
Poprosiłam panią, która już była mniej miła, o zrobienie kserokopii tegoż pisemka, o oddanie mi oryginału zgłoszenia reklamacyjnego (bo doczytałam, że "produkt wydawany jest tylko na podstawie przedłożenia pracownikowi salonu oryginału zgłoszenia reklamacyjnego" a ja miałam kserokopię) i udałam się do domu czekać dalej.

Gdzieś po tygodniu pani zadzwoniła i dość miłym głosem oznajmiła, że żyłkę poprawią, zauszniki dokleją ale do szkieł muszę dopłacić po 20 zł od sztuki (???). No to pytam czemu chcą wymieniać obie soczewki skoro uszkodzenie jest na jednej? A ta mi na to, że na drugiej się też pojawiły takie same plamki. CHA - czyli ktoś u nich pryskał na moje okulary lakierem!!! o czym nie omieszkałam paniusi powiedzieć.
A ta mi na to głosem już niemiłym żebym się zgodziła bo i tak nie wygram. I że będzie trwało i trwało. Ale i tak nie wygram.  A ja jej na to, że zaryzykuję.
Bo już nie o te pieniądze chodzi, ale normalnie robią mnie w balona.

Odczekałam kolejny tydzień i kiedy minęło dokładnie 14 dni od złożenia mojej odpowiedzi zadzwoniłam do salonu. Inna pani powiedziała mi w zaufaniu, że to pierwszy taki przypadek, że nie wiedzą dlaczego zlazła powłoka AR i dlatego pewnie wyjechali z tym lakierem bo wiedzą że lakier uszkadza. Pewnie już nie pracuje......  Dostałam numer do ich laboratorium w Warszawie. Zadzwoniłam. Przedstawiłam się. I natychmiast usłyszałam "dziś wysłaliśmy kurierem, jutro pani może odebrać". Zalazłam im za skórę chyba. To pytam, bo ciekawość mnie zżera, czy faktycznie wymienili obie soczewki? Facet pyta kolegę, i słyszę - "co se baba k..wa myśli, uczepiła się cholera, jedną wymieniłem, tak jak w reklamacji". Nie byłabym sobą gdybym słodko nie poinformowała, że słyszałam. Facet przeprosił za kolegę, następnym razem przysłoni mikrofon.

Dzień później odebrałam moje naprawione okulary. Prawa soczewka nieuszkodzona jak była tak jest, lewa wymieniona, reszta naprawiona.


Ja sobie nie dam. Jeśli wiem, że mam rację nie dam się spławić. A ile jest osób, które w takiej sytuacji przystaną na którąś z propozycji? Dopłata 30 zł, zniżka 50%, dopłata po 20 za sztukę? Nawet jakby nigdy w życiu lakieru do włosów w rękach nie mieli?


A co tam. Zrobię im antyreklamę. To World Optic Group.
Ja już u nich okularów nigdy nie kupię, choćby nie wiem jak odpowiadające mi oprawy mieli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty, co o tym sądzisz?