Dzisiejszy był z tych pięknych, zaliczanych do czekoladek zdecydowanie słodkich.
1. Obudziłam się przy boku mojego męża (okoliczność tylko niedzielna bo pracę zaczyna w środku nocy), a w zasadzie obudziły mnie jego wpatrzone we mnie oczy połączone z uwodzicielskim uśmiechem........ mrau.
2. Z niemałym zadowoleniem stwierdziłam, że w końcu jest CHŁODNO - cudoooownie. Mury powoli stygną.
3. Nasz 10letni syn (no dobra, bliżej mu do 11) wparował do sypialni z okrzykiem "śniadanie do łóżka" - i wniósł grzanki z dużą ilością wędzonego sera (bandycko kaloryczne ale co tam!) i kawusię.
Tabletkę odpuściłam.
I nic mi więcej nie potrzeba
I ja się nie dziwę, że nie potrzeba... :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia zostawiam.
i ja pozdrawiam
Usuń